PILNE. Ambasador Białorusi wezwany do polskiego MSZ

"W związku z powtarzającymi się bezpodstawnymi oskarżeniami władz Białorusi pod adresem Polski - dziś na godz. 15.00 do MSZ RP został wezwany Ambasador Republiki Białorusi" - napisał na Twitterze podsekretarz stanu w MSZ, Marcin Przydacz.

Aktualizacja: 27.08.2020 14:47 Publikacja: 27.08.2020 14:42

PILNE. Ambasador Białorusi wezwany do polskiego MSZ

Foto: Fotorzepa, Marta Bogacz

Do wezwania ambasadora Białorusi do MSZ dochodzi w dniu, w którym agencja informacyjna BiełTA zacytowała słowa Łukaszenki twierdzącego, że "w Polsce pojawiają się głosy, iż w przypadku dezintegracji Białorusi obwód grodzieński miały zostać do niej włączony".

Łukaszenko, cytowany przez agencję BiełTA mówi, że sąsiedzi Białorusi zaczynają mieszać się w jej wewnętrzne sprawy, wypowiadając Mińskowi "wojnę dyplomatyczną".

Prezydent Białorusi dodał, że Mińsk musi wydać "dużo pieniędzy", by ustabilizować sytuację na zachodnich granicach.

Wcześniej, przemawiając w Grodnie prezydent Białorusi mówił, że Zachód "zaciera ręce przywołując dziedzictwo Kresów".

- Dziś jest wielu, którzy chcieliby odebrać przynajmniej część tej ziemi, szczególnie zachodnią perłę Białorusi - dodał.

Łukaszenka przekonywał też, że protestujący na Białorusi to nie Białorusini.

Szef Kancelarii Prezydenta RP, Krzysztof Szczerski w reakcji na te słowa zapewnił, że Polska nie rości sobie praw do żadnego fragmentu terytorium Białorusi i że Warszawa szanuje suwerenność i integralność terytorialną sąsiada.

W niedzielę 9 sierpnia wieczorem w Mińsku, Grodnie i w innych miastach Białorusi (łącznie w ok. 30) doszło do protestów po tym jak ogłoszono wyniki badań exit poll po przeprowadzonych wyborach prezydenckich. Wyniki te wskazywały, że wybory prezydenckie z poparciem blisko 80 proc. wyborców wygrał ubiegający się o szóstą kadencję na stanowisku prezydenta Aleksandr Łukaszenko. Oficjalne wyniki wyborów podane przez białoruską CKW w poniedziałek rano dały Łukaszence jeszcze większą przewagę - według tych wyników uzyskał w wyborach 80,23 proc. głosów.

Cichanouska, nie uznała wyników wyborów i ogłosiła, że w rzeczywistości to ona jest zwyciężczynią, a wybory zostały sfałszowane. Następnie poinformowała o złożeniu protestu wyborczego.

W poniedziałek wieczorem w Mińsku znów doszło do starć, w których - co potwierdziło białoruskie MSW - zginął jeden z protestujących. W kolejnych dniach liczba ofiar protestów zwiększyła się do dwóch.

We wtorek szef MSZ Litwy podał informację, że Cichanouska znajduje się na Litwie. W opublikowanym następnie przez byłą kandydatkę na prezydenta oświadczeniu wideo stwierdziła ona, że choć sądziła, iż kampania wyborcza ją zahartowała, ale - jak się okazało - nadal pozostała słabą kobietą. - To, co się dzieje, nie warte jest ludzkiego życia. Dzieci są najważniejsze - podkreśliła.

We wtorek wieczorem w Mińsku doszło do kolejnych protestów. Rosyjska agencja TASS poinformowała o rozbiciu przez OMON demonstracji w Mińsku.

W środę MSW Białorusi poinformowało o użyciu przeciwko demonstrantom broni palnej.

Od środy pojawiają się informacje o strajkach w białoruskich przedsiębiorstwach. Z kolei w czwartek władze zaczęły wypuszczać z aresztów uczestników protestów.

W piątek białoruska CKW ogłosiła oficjalne wyniki wyborów - Łukaszenko miał w nich otrzymać 80,1 proc. głosów. Tego samego dnia Cichanouska wezwała w umieszczonym w internecie apelu do ponownego przeliczenia oddanych w wyborach głosów i wezwała Białorusinów, by podpisywali internetową petycję w tej sprawie. Cichanouska wezwała też burmistrzów białoruskich miast do organizowania w weekend pokojowych demonstracji. Tego samego dnia rywalka Łukaszenki powołała radę Koordynacyjna, która ma zjednoczyć wszystkie siły polityczne i społeczne w kraju.

W piątek wieczorem przed budynkiem białoruskiego parlamentu demonstrowało około 5 tysięcy ludzi. Od siedziby władzy dzieliło ich zaledwie 20 funkcjonariuszy OMON, którzy stali spokojnie z opuszczonymi tarczami. Do demonstracji doszło też w Grodnie, a w Lidzie do demonstrujących mieli dołączyć milicjanci.

W niedzielę w Mińsku w pokojowym, antyrządowym proteście, miało wziąć udział nawet 200 tysięcy osób. Była to największa demonstracja w historii niepodległej Białorusi.

W poniedziałek Łukaszenko wykluczył możliwość przeprowadzenia ponownych wyborów stwierdzając, na spotkaniu z robotnikami w Mińsku, że dojdzie do nich tylko "jeśli go zabiją". Wyraził jednak gotowość rozmów na temat podzielenia się władzą, mówił też o zmianie konstytucji. Nieco później przyznał, że w przypadku przyjęcia nowej konstytucji możliwe będzie przeprowadzenie nowych wyborów.

Do wezwania ambasadora Białorusi do MSZ dochodzi w dniu, w którym agencja informacyjna BiełTA zacytowała słowa Łukaszenki twierdzącego, że "w Polsce pojawiają się głosy, iż w przypadku dezintegracji Białorusi obwód grodzieński miały zostać do niej włączony".

Łukaszenko, cytowany przez agencję BiełTA mówi, że sąsiedzi Białorusi zaczynają mieszać się w jej wewnętrzne sprawy, wypowiadając Mińskowi "wojnę dyplomatyczną".

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Sadurska straciła kolejną pracę. Przez dwie dekady była na urlopie
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Kraj
Mariusz Kamiński przed komisją ds. afery wizowej. Ujawnia szczegóły operacji CBA
Kraj
Śląskie samorządy poważnie wzięły się do walki ze smogiem
Kraj
Afera GetBack. Co wiemy po sześciu latach śledztwa?
śledztwo
Ofiar Pegasusa na razie nie ma. Prokuratura Krajowa dopiero ustala, czy i kto był inwigilowany