Do ataku na polskiego dyplomatę doszło wczoraj. 65-letni Arik Lederman zablokował wjazd na teren polskiej placówki i zatrzymał samochód, w którym jechał Marek Magierowski. Kierowca auta polecił Ledermanowi zejść z drogi. Wówczas architekt uderzył pięścią w dach auta. Gdy Magierowski wyjął telefon, aby zrobić napastnikowi zdjęcie, ten otworzył drzwi samochodu ambasady i opluł dyplomatę, obrzucając go jednocześnie wyzwiskami.
Dowiedz się więcej: Kto i dlaczego zaatakował ambasadora RP w Izraelu?
Mężczyzna został zatrzymany. W trakcie przesłuchania zeznał, że wszedł do polskiej ambasady w sprawie rozmowy na temat restytucji mienia pożydowskiego i miał zostać źle potraktowany przez ochronę ambasady. Szczególnie zdenerwowało go to, że jeden z ochroniarz miał użyć wobec niego słowa "Żyd", co uznał za obelgę - pisał Onet. Później rzekomo opuścił ambasadę i szedł ulicą, kiedy „z tyłu wyjechał pojazd i zaczął trąbić". - Wyraziłem swój gniew w sposób, którego żałuję - zeznał architekt.
Napastnik został ukarany aresztem domowym, ale sędzia Alaa Masarwe scharakteryzował incydent jako „spór drogowy”, a nie atak z przyczyn politycznych.
Marek Magierowski na Twitterze wziął ochroniarza ambasady w obronę. "Przeczytałem kilka dziwacznych twierdzeń dotyczących niewłaściwego zachowania i języka strażnika ochraniającego ambasadę. To po prostu nieprawda. Jest on lojalną, pracowitą, dobrze wyszkoloną i subtelną osobą" - napisał polski dyplomata, zaznaczając, że w ciągu dwóch miesięcy strażnik obsłużył 2 tys. osób i nie wpłynęła na niego ani jedna skarga.