Tymczasem w budżetach na lata 2020–2023 przewiduje się początkowo wzrost wydatków do 1,37 proc. PKB w przyszłym roku, ale później spadną do 1,25 proc. To właśnie skrytykował ambasador, mając najpewniej w pamięci, że Berlin podtrzymywał na trzech ostatnich szczytach NATO swą obietnicę ze spotkania sojuszu w Walii o podniesieniu wydatków do poziomu 2 proc. do 2024 roku. Oznaczałoby to, iż zamiast 44,7 mld euro w przyszłym roku Niemcy musieliby przeznaczyć na obronę 65–70 mld, a więc więcej, niż dzisiaj wydaje na ten cel Rosja. Jednak w lutym tego roku Berlin informował swych sojuszników, że zamiast 2 proc. w 2024 roku będzie najwyżej 1,5 proc.
Oszczędnościowe plany ministra finansów Olafa Scholza (SPD) są w Niemczech przedmiotem krytyki. Co innego jednak, gdy dopuszcza się jej przedstawiciel Donalda Trumpa. Prezydenta, który ma w Niemczech jak najgorszą prasę.
Nie dziwią więc wyniki sondaży, z których wynika, że niemal dwie trzecie Niemców (64 proc.) jest przekonanych, że amerykański prezydent jest największym zagrożeniem dla pokoju na świecie. Takie same zdanie o prezydencie Putinie ma zaledwie 16 proc. Co więcej, 56 proc. Niemców jest zdania, że Putin jest bardziej kompetentny niż Trump, któremu przewagę w tej sprawie nad Putinem daje jedynie 5 proc. Te badania londyńskiego YouGov pochodzą z połowy ubiegłego roku. A jeżeli tak, to nie inaczej może być oceniany wysłannik Trumpa.
– Porusza się w Berlinie jak słoń w składzie porcelany i uważa się przy tym za namiestnika Trumpa – mówi „Rzeczpospolitej" anonimowy rozmówca w Berlinie z kręgu niemieckiego MSZ. W dodatku Grenell jest postrzegany jako zwolennik Steve'a Bannona, byłego czołowego konserwatysty ekipy Donalda Trumpa. Zresztą tuż po mianowaniu na stanowisko w Berlinie Grenell zapowiedział, że będzie działał na rzecz wzmocnienia sił prawicowych w Europie.
– Amerykańscy ambasadorowie w Niemczech często w przeszłości nie owijali w bawełnę życzeń reprezentowanych przez nich administracji. Czynili to jednak w sposób odpowiedzialny – przypomina „Rzeczpospolitej" Josef Jannig z European Council on Foreign Relations.
Tym bardziej że Amerykanin stara się często ingerować w życie polityczne i gospodarcze Niemiec. Po wycofaniu się USA z porozumienia atomowego z Iranem i zapowiedzi amerykańskich sankcji Grenell domagał się, aby niemieckie firmy rozpoczęły „natychmiast" proces wycofywania się z kontaktów gospodarczych z Iranem. Do firm uczestniczących w budowie Nord Stream 2 wysłał kilka miesięcy temu listy z ostrzeżeniem, iż ich udział w tym przedsięwzięciu grozi amerykańskimi sankcjami. Ambasada USA ostrzegła również niedawno publicznie rząd Merkel, że w wypadku dopuszczenia chińskiego koncernu Huawei do udziału w rozbudowie sieci 5G w Niemczech USA ograniczą współpracę swych tajnych służb z partnerami niemieckimi. „Grenell wzmacnia antypatię, ale w gruncie rzeczy Amerykanie mają rację" – ocenia konserwatywny „Frankfurter Allgemeine Zeitung".