To sedno wyroku Sądu Najwyższego, którego uzasadnienie właśnie zostało ujawnione. Sprawa ma ogromne znaczenie dla ustalenia granic wypowiedzi w sferze publicznej.
Gorący temat
Przypomnijmy: Joanna Szczepkowska, wybitna aktorka, pisarka oraz felietonistka (także „Plusa-Minusa" dodatku „Rzeczpospolitej" ) pozwała TVN za audycje na temat jej artykułu pt. „Homo dzieciństwo" w portalu e-teatr. Reagując krytycznie na niesprawiedliwy jej zdaniem felieton Macieja Nowaka przedstawiającego się jako przedstawiciel gejowskich środowisk, opowiedziała o swoich dobrych kontaktach z osobami homoseksualnymi, w których towarzystwie spędziła dzieciństwo, jednak jak napisała: „dyktat środowisk homoseksualnych musi się spotykać z odporem tak jak pary gejowskie muszą się doczekać praw małżeńskich". Miała, jak wyjaśniała, na myśli to, że zjawisko opiniotwórczości tych środowisk ma prawo spotkać ze stanowiskiem kontrującym, a przez „dyktat" rozumiała bezkrytyczne narzucanie swoich opinii, a nie jako „dyktaturę".
Nie był to cytat
Tego samego dnia wieczorem w programie TVN 24 „Jeden na jeden" Andrzej Morozowski określił jej słowa jako generujące poglądy podobne do tych, że „Żydzi są winni holokaustu". W audycjach Szczepkowska została nazwana „Wałęsą w spódnicy".
Nie był to jednak cytat ani intencja moich słów – wskazuje Szczepkowska. Wprost przeciwnie, Szczepkowska wielokrotnie podkreślała swoje wsparcie dla środowiska homoseksualnego w walce o równouprawnienie. Nie powinno budzić wątpliwości, że jej podstawowy postulat sprowadzał się właśnie do traktowania osób homoseksualnych w sposób w pełni równoprawny, z czym wiązać się powinno także „prawo" do ich krytykowania bez żadnej „taryfy ulgowej".
Ponieważ stacja nie zareagowała na żądanie przeprosin za drastyczne porównanie, Szczepkowska wystąpiła z pozwem.