Inflacja ratuje budżet bez deficytu

Im wolniej rośnie PKB, tym wolniej rosną wpływy do kasy państwa – w tym roku ten mechanizm może zagrozić budżetowi. Ale wzrost cen i determinacja rządu odsuwa ryzyko kryzysu.

Aktualizacja: 11.02.2020 06:07 Publikacja: 10.02.2020 21:00

Inflacja ratuje budżet bez deficytu

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Prognozy wzrostu gospodarczego w 2020 r. są coraz gorsze. W poniedziałek Credit Agricole Bank Polska przedstawił swoje najnowsze szacunki, wedle których PKB wzrośnie tylko o 2,7 proc. wobec 4 proc. w 2019 r. i 5,1 proc. w 2018 r.

Ekonomiści Credit Agricole szacują, że jedną z przyczyn spowolnienia może być mniejszy niż w poprzednich latach apetyt Polaków na konsumpcję. Ich zdaniem pomimo stosunkowo wysokiego wzrostu dochodów, choćby z tytułu rozszerzonego 500+ czy obniżki PIT, wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych zwiększą się w 2020 r. o 3,2 proc., po 3,9 proc. w 2019 r. i 4,3–4,5 proc. w poprzednich dwóch latach.

Będzie gorzej

Prognoza wzrostu PKB tylko o 2,7 proc. jest jedną z najbardziej pesymistycznych na rynku, ale wkrótce może się pojawić więcej podobnych. Wiele zespołów ekonomistów z aktualizacją swoich scenariuszy na 2020 r. wstrzymuje się do końca lutego, gdy GUS opublikuje oficjalne dane dotyczące wzrostu i struktury PKB w IV kw. 2019 r. Niemniej już obecnie mało kto wierzy, że tempo rozwoju gospodarczego choćby zbliży się do 3,7 proc., jak wciąż utrzymuje Ministerstwo Finansów. A im gorsza kondycja gospodarki, tym gorsze perspektywy dla realizacji ambitnego planu „budżetu bez deficytu", jaki obiecał premier Mateusz Morawiecki.

Czytaj także:  Strefa euro obiecująco zaczęła rok 

– Otoczenie makroekonomiczne staje się mniej korzystne dla budżetu – przyznaje Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Millennium Banku.

– Rosną obawy, jak tegoroczny budżet poradzi sobie z nową sytuacją – zauważa też Piotr Bielski, główny ekonomista Santander Bank Polska. – Wstępne szacunki pokazują, że w IV kwartale ubiegłego roku spowolnienie tempa rozwoju było głębsze, niż można się było spodziewać. Co gorsza, wyraźnie spowolniła konsumpcja prywatna i podobnie może być w tym roku. A to właśnie popyt ze strony gospodarstw domowych ma największy wpływ na dochody państwa z podatków pośrednich – wyjaśnia Bielski.

Od konsumpcji Polaków zależy przede wszystkim wielkość strumienia wpływów z VAT i z akcyzy, które razem stanowić mają w tym roku 62 proc. dochodów budżetu. MF planuje, że z VAT dostanie aż o 8 proc. więcej niż w 2019 r. (m.in. dzięki dalszemu uszczelnieniu), a z akcyzy -–o 4,4 proc. więcej (m.in. dzięki podwyżce tego podatku aż o 10 proc. w przypadku alkoholu i papierosów).

Z kolei pogarszająca się kondycja rynku pracy (tj. wolniej rosnące zatrudnienie i płace) może negatywnie wpłynąć na wysokość dochodów z PIT oraz ze składek na ubezpieczenia społeczne (co wymusiłoby większe od założonych dotacje budżetu państwa do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych). Ogólne zaś pogorszenie się koniunktury gospodarczej to zagrożenie dla wpływów opodatkowania od zysków korporacji (CIT), które zaplanowano w 2020 r. na rekordowym poziomie 42 mld zł (to o 4,2 proc. więcej niż przewidywane wykonanie w 2019 r. i aż o 21 proc. więcej niż w 2018 r.).

Bez załamania

O potencjalnych problemach budżetu, gdyby dynamika PKB spadła poniżej 3 proc., mówią nieoficjalnie nawet przedstawiciele rządu. Ciekawe, że mimo tych wszystkich zagrożeń ekonomiści nie spodziewają się jednak katastrofy. Po części kasę państwa ratować może rosnąca inflacja, po części – kreatywność rządu w poprawie wyników finansowych.

– Z punktu widzenia finansów państwa najistotniejszy jest nie tyle realny wzrost PKB czy konsumpcji, ile nominalna zmiana tych wartości. A że ostatnio inflacja mocno przyspieszyła, w dużej mierze może to zrekompensować potencjalne ubytki we wpływach podatkowych – wyjaśnia Grzegorz Maliszewski. Tym bardziej że resort finansów założył, że ceny w 2020 r. wzrosną średnio o 2,5 proc., a obecnie oczekuje się, że będzie to co najmniej 3,2 proc. (wedle niektórych analityków nawet 3,9 proc.).

– W tym roku budżet państwa może nie zrealizować wszystkich swoich zamierzeń dochodowych – zauważa Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego. – Ale skala problemu nie jest duża, wedle naszych szacunków ubytki w podatkach mogą sięgnąć 2–3 mld zł. Z takim wyzwaniem rząd może sobie poradzić – podkreśla Pogorzelski.

Ministerstwo Finansów dysponuje całym wachlarzem różnych działań, które mogą takie straty szybko wyrównać. Można przykładowo ściąć jakieś wydatki, a potencjał do tego typu oszczędności w trakcie roku sięga od 5 do nawet 10 mld zł.

– Co prawda takie ruchy utrudnia dosyć wysoka sztywność wydatków budżetowych, bo nie można nagle zrezygnować z wypłaty 13. emerytury czy dodatków 500+ – zauważa Maliszewski. – Ale pewna przestrzeń do ruchów istnieje. Poza tym jest możliwość przesuwania, wypychania różnych wydatków poza budżet centralny – zaznacza główny ekonomista Millennium Banku.

Deficyt już jest

– Wiele zależy też od determinacji rządu, by dotrzymać obietnicy premiera „budżetu bez deficytu" – zauważa nieoficjalnie jeden z ekonomistów. – Jeśli to będzie priorytetem, to ministrowie zrobią wszystko, by nie nowelizować ustawy budżetowej, tylko „dowieść" obiecany wynik do końca roku – dodaje.

– Trzeba jednak pamiętać, że wciąż mówimy o wyniku budżetu centralnego – zaznacza Piotr Bielski. – Ten w 2020 r. może być całkiem niezły, ale w całym sektorze finansów publicznych deficyt wciąż jest i będzie narastał – podkreśla. – Obecnie dynamika PKB mniejsza o 1 pkt proc. może się przełożyć na deficyt sektora większy o 0,3–0,4 pkt proc. – wylicza Karol Pogorzelski.

Krystian Jaworski ekonomista Credit Agricole Bank Polska

Jeśli weźmiemy pod uwagę tylko budżet centralny, to możliwe jest nawet, przy odpowiednich zabiegach, osiągnięcie zapowiedzianego przez premiera „budżetu bez deficytu". Ale pamiętajmy, że tylko budżet centralny ma być zbilansowany, cały sektor finansów publicznych (w tym sektor samorządowy) jest obciążony deficytem, który naszym zdaniem w 2020 r. sięgnie 1,4 proc. PKB.

Prognozy wzrostu gospodarczego w 2020 r. są coraz gorsze. W poniedziałek Credit Agricole Bank Polska przedstawił swoje najnowsze szacunki, wedle których PKB wzrośnie tylko o 2,7 proc. wobec 4 proc. w 2019 r. i 5,1 proc. w 2018 r.

Ekonomiści Credit Agricole szacują, że jedną z przyczyn spowolnienia może być mniejszy niż w poprzednich latach apetyt Polaków na konsumpcję. Ich zdaniem pomimo stosunkowo wysokiego wzrostu dochodów, choćby z tytułu rozszerzonego 500+ czy obniżki PIT, wydatki konsumpcyjne gospodarstw domowych zwiększą się w 2020 r. o 3,2 proc., po 3,9 proc. w 2019 r. i 4,3–4,5 proc. w poprzednich dwóch latach.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dane gospodarcze
Gospodarka USA rozczarowała. Słaby wzrost PKB w pierwszym kwartale
Dane gospodarcze
Lepsze nastroje w niemieckiej gospodarce. Najgorsze już minęło?
Dane gospodarcze
Węgrzy znów obniżyli stopy procentowe
Dane gospodarcze
Mniejsza szara strefa. Ale rynku alkoholi to nie dotyczy
Dane gospodarcze
GUS: płace wciąż rosną. Z zatrudnieniem nie jest tak dobrze