Bartoszewski komentował w niedzielę w Polsat News słowa prezesa PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza, który apelował o „Całkowity lockdown” dla niezaszczepionych i możliwość normalnego funkcjonowania dla zaszczepionych. - Ja bym powiedział tak: jeżeli ktoś się zaszczepi, to nie będą go obowiązywały żadne lockdowny, będzie mógł normalnie funkcjonować. Jeżeli ktoś się nie zaszczepi, to będzie miał lockdown całkowity - mówił lider ludowców.
Dowiedz się więcej: Prezes PSL: Jeżeli ktoś się nie zaszczepi, będzie miał lockdown całkowity
- Mój szef jest lekarzem, który spędził miesiąc w szpitalu covidowym, starając się pomóc pacjentom, którzy byli zakażeni. W związku z tym on wie, o czym mówi - stwierdził Bartoszewski. - Znam szefa głównego szpitala covidowego w Warszawie i in też to samo mówi, i mówi, jakie są powikłania u ludzi chorych - dodał.
- Dla mnie jest oczywiste, że w polskich warunkach zmuszanie to szczepień może być przeciwskuteczne, dlatego że Polacy są oporni, jak ich ktoś do czegoś przymusza - zaznaczył poseł PSL. Zwrócił jednak uwagę, że „powinny być bardziej powszechne apele o szczepienia”.
- Jest dla mnie rzeczą zadziwiającą, że mój szef Władysław Kosiniak-Kamysz zwrócił się do abpa (Stanisława) Gądeckiego w grudniu zeszłego roku, żeby Kościół z ambony, w niedzielę zachęcał do szczepień, a arcybiskup Gądecki w ostatnią niedzielę dopiero się z tym zgodził. To jest trochę niepoważne. Jako dziecko miałem okazję i zaszczyt znać śp. kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jakby kardynał Wyszyński wyszedł na ambonę i powiedział „szczepimy się”, to by się cały naród zaszczepił. Gdzie jest Kościół w tej chwili? - pytał Władysław Teofil Bartoszewski.