Polski lekarz ze Szwecji: Decydują epidemiolodzy a nie politycy

Druga fala Covid-19 jest nieunikniona, chociaż ocenia się, że w Szwecji ta druga fala będzie bardziej łagodna niż pierwsza – mówi dr n.med. Janusz Kasina, prezes Federacji Polonijnych Organizacji Medycznych, polski lekarz praktykujący w Szwecji.

Aktualizacja: 09.10.2020 18:35 Publikacja: 09.10.2020 16:23

Polski lekarz ze Szwecji: Decydują epidemiolodzy a nie politycy

Foto: Adobe stock

W Polsce z dnia na dzień rośnie liczba zakażonych koronawirusem. A jak jest w Szwecji?

Liczba zakażonych w Szwecji wzrosła i ocenia się, że będzie nadal nieco wzrastać. Chcę jednak zauważyć, że liczba osób zakażonych, chociaż w wielu krajach używana do oceny przebiegu pandemii, jest wysoce niemiarodajnym wskaźnikiem. Zależy ona w znacznym stopniu od jakości testów oraz od liczby ich wykonania. 

Liczba osób z dodatnim testem na  wirus SARS-Co-2, wywołującego Covid19 pozostaje w dość luźnej, trudnej do oceny, zależności od ilości osób faktycznie zakażonych.

Na początku epidemii oceniono, że w Szwecji nie ma praktycznych możliwości zatrzymania infekcji, a wprowadzane ostre restrykcje jedynie odraczają rozszerzenie się epidemii oraz sprowadzają ryzyko nagłych, trudnych do skontrolowania wybuchów epidemii, jak w Lombardii czy w Madrycie. Chcąc ocenić przebieg realnego postępu rozwoju epidemii badano poszczególne grupy ludności. W kolejnych szpitalach i zakładach pracy testowano wszystkich pracowników.

Okazało się, że na jedną osobę z wcześniej stwierdzonym Covid-19 przypadało prawie dwadzieścia osób, u których albo nie było żadnych objawów, albo te objawy były na tyle niewielkie, że nie doprowadziły do wcześniejszego wykonania testu na Covid-19. Ocenia się, że nie mniej niż 300 tys. osób mieszkających w Sztokholmie przeszło infekcję, podczas gdy jedynie u nieco ponad 25 tys. potwierdzono ją odpowiednimi testami. Innymi słowy, jeżeli dowiadujemy się, że w danym dniu na terenie jakiegoś państwa stwierdzono 2 tys. nowych przypadków, to z całą  pewnością tych przypadków jest więcej. Ile? Nie wiadomo. Może 3 tys., a może 30  tys.

 

Co jest miarodajnym wskaźnikiem rozwoju epidemii?

Na pewno wiele bardziej miarodajnymi wskaźnikami jest liczba osób poddawanych intensywnej terapii oraz ilość osób zmarłych z powodu Covid-19. Choć i tutaj porównania są trudne, ponieważ w różnych miejscach wskazania do leczenia za pomocą respiratora są różne i różnie oceniane są przyczyny śmierci pacjentów.

W Szwecji wszystkie osoby, które zmarły na przykład na zawał serca czy znany od dawna nowotwór, a miały pozytywny test na SARS-Co-2, uznawane są za osoby zmarłe z powodu Covid-19.

Ile w Szwecji wykonuje się obecnie testów na obecność koronawirusa? W jaki sposób wybiera się osoby do testowania?

Obecnie wykonywanych jest około 130 tys. na tydzień. Trzeba wziąć jednak pod uwagę, że  w Polsce mieszka 40 mln ludzi, a w Szwecji 10 milionów. Na początku epidemii robiono  o wiele mniej testów, natomiast robiono więcej testów na obecność  przeciwciał przeciwko wirusom wywołującym Covid-19. Teraz proporcje odwróciły się. Testy nie są ani w pełni miarodajne, ani, według tego co się  przyjęło w Szwecji, nie są zbyt użyteczne.

Od początku zaleceniem była autoizolacja osób mających objawy Covid-19w domu. Dopiero w chwili, kiedy występowały trudności w oddychaniu, dana osoba zwracała się do szpitala. Jeżeli trudności w oddychaniu nie wymagały hospitalizacji, pacjent był odsyłany do domu. Jeżeli trudności były znaczne, wówczas dana osoba była testowana na Covid-19. Przy negatywnym teście pacjent był przyjmowany na oddział pulmonologiczny lub internistyczny, a przy dodatnim -  na oddział chorób zakaźnych lub na oddział intensywnej terapii.

W tej chwili testuje się większą liczbę osób. Można samemu zgłaszać się do miejsc, gdzie testy są wykonywane. Konsekwencją dodatniego testu, przy braku poważnych trudności z oddychaniem, jest nadal autoizolacja w domu, a nie hospitalizacja. W Szwecji rozważa się wprowadzenie rekomendacji, aby w wyniku dodatniego testu, osoby razem mieszkające również pozostawały w izolacji w tym samym domu.

W Polsce główne ogniska zakażeń to DPS-y, szpitale, szkoły i zakłady pracy. A jak jest w Szwecji?

Wszelkie większe skupiska ludzi to potencjalne zagrożenie.  Szczególnie podatne na infekcję są skupiska osób starszych i osób obciążonych czynnikami ryzyka. W Polsce jest 824 DPS-ów, a tylko w samym Sztokholmie jest aż 313 instytucji odpowiadających w ogólnym zarysie polskim DPS-om.

Szczególną uwagę tu zwraca się na zachowanie dystansu w stosunku do osób starszych.  Tutaj muszę wspomnieć o tragicznym niepowodzeniu, do jakiego doszło w Szwecji. Na początku. epidemii nie udało się ustrzec od przeniesienia infekcji do DPS-ów. W efekcieCovid-19 dotknął 243 sztokholmskie placówki a prawie połowa spośród zmarłych w Szwecji  sześciu  tysięcy  osób, to pensjonariusze i pacjenci takich szwedzkich DPS- ów. 

U nas zapełniają się łóżka covidowe w szpitalach, w tym też te z respiratorami. A w Szwecji?

W Szwecji nie ma odpowiedników polskich szpitali jednoimiennych. Obok oddziałów chorób zakaźnych, centralnym punktem walki z Covid-19 są oddziały intensywnej terapii, które są obecnie znacznie powiększone we wszystkich większych szpitalach.

Wiosną, w czasie największego nasilenia epidemii, przygotowano kilkaset dodatkowych respiratorów i zorganizowano odpowiedni personel w zbudowanych przez wojsko szpitalach polowych, ale nie musiały  być wykorzystane.

Szwecja, gdzie pan mieszka od lat, wybrała inną drogę na ograniczenie rozprzestrzeniania się koronawirusa. Nie zamykano tam  gospodarki, szkół, przedszkoli. To było dobre posunięcie pana zdaniem? Jak pan jako lekarz to  ocenia po ponad pół  roku trwającej już pandemii?

W Szwecji w przeciwieństwie do innych krajów przyjęto, że lock down gospodarki, zamknięcie szkół i maksymalna izolacja nie doprowadzi do uniknięcia epidemii, a jedynie opóźni ją i stworzy niebezpieczeństwo nagłych, niemożliwych do skontrolowania wybuchów epidemii w większych skupiskach ludności. Uważano natomiast, że powolny, poniekąd naturalny, przebieg epidemii, sprawi natomiast, że tego rodzaju spiętrzenia nie będą występować, ponieważ coraz to większą ilość osób odpornych będzie z czasem spowalniała przebieg epidemii. Mówiło się o możliwości osiągnięcia odporności stadnej, ta jednak nie została osiągnięta. 

W Szwecji przyjęto, że przebieg epidemii powinien być na tyle wolny, żeby nigdy nie brakowało miejsc na oddziałach intensywnej terapii. Czyli żeby wszyscy, którzy mogą być uratowani, zostali uratowani. Wydaje mi się, że ta metoda jest słuszna. W czasie ostatnich dwóch miesięcy umiera w Szwecji tyle samo osób ile średnio umierało przez ostatnie pięć lat. Na całościową ocenę skutków epidemii i metod walki z nią przyjdzie nam jednak poczekać 3-4 lata. Dzisiaj na oceny jest o wiele za wcześnie. 

Dlaczego?

Stwierdzenie dzisiaj, że droga szwedzka jest słuszna byłoby podobne do stwierdzenia na piątym kilometrze biegu maratońskiego, że się wie kto ten bieg wygra. We wszystkich krajach świata wydolność służby zdrowia ma swoje ograniczenia.  Kompleksowa ocena będzie  musiała zawierać  też ocenę skutków, spowodowanych walką z Covid-19, opóźnień w diagnozowaniu i leczeniu innych chorób, czyli wzrost śmiertelności z powodu niezdiagnozowanych lub późno leczonych chorób.

W wielu krajach środki na walkę z Covid-19 zabezpieczane są poprzez zmniejszenie nakładów na walkę z innymi chorobami. Poza tym w wielu krajach ogólna dostępność służby zdrowia zmniejszyła się w obawie o zdrowie personelu medycznego.

Bezrobocie i problemy ekonomiczne, które dotknie pracowników zamkniętych zakładów produkcyjnych będzie miało wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne. Dodatkowo na zdrowie psychiczne będzie miał też wpływ stres wywołany w większości krajów przez zbyt dramatyczne relacje z przebiegu  Covid-19. Trudno porównywać sytuacje w różnych krajach, rozwiązanie zastosowane z powodzeniem w jednym kraju może okazać się niesłusznym w innym kraju.

 Obranie odmiennej drogi przez Szwecję spowodowane jest wieloma, specyficznymi dla tego kraju względami. Ocenia się, że z racji Covid-19, nakłady na służbę zdrowia zostaną zwiększone o około 100 miliardów koron, czyli ok 40 miliardów złotych. W Szwecji decyzje o walce z Covid-19 podejmowane są od początku przez epidemiologów, politycy jedynie realizują je. Stwarza to możliwość  długofalowego i całościowego spojrzenia na zdrowie społeczeństwa za cztery lata, a nie podleganie stresowi, któremu podlegają politycy odpowiadając sobie na pytanie "jak dzisiaj odbiorą moje decyzje wyborcy?".

Przykład tego na ile polityka wpływa na walkę z Covid-19, która powinna być prowadzona przez fachowców czyli epidemiologów, a nie polityków są Stany Zjednoczone, gdzie podejście do koronawirusa jest diametralnie różne w zależności od tego, czy w danym stanie rządzą republikanie czy demokraci. 

W Szwecji gęstość  zaludnienia jest stosunkowo mała - na obszarze w przybliżeniu o  połowę większym niż Polska mieszka cztery razy mniej ludzi niż w Polsce. Prawie połowa gospodarstw domowych w Sztokholmie jest prowadzonych przez osoby samotne, a gospodarstwa gdzie mieszkają trzy pokolenia prawie nie istnieją.

Szwedzi wykazują znacznie większą dyscyplinę społeczna niż mieszkańcy innych państw - dystans społeczny utrzymywany jest w większym stopniu niż w innych krajach a praca na dystans jest nie mniej intensywna niż  praca wykonywana w dawnym miejscu pracy. W Szwecji jest proporcjonalnie dużo miejsc pracy, w których można wykonywać pracę na dystans

Wszystkie te czynniki powodują, ze ludność w Szwecji jest w specyficznej sytuacji. Dlatego też czasem decyzje podejmowane w Szwecji, odbiegają od decyzji podejmowanych w innych krajach.

Większość Szwedów nadal pracuje zdalnie jak na początku pandemii,  czy jednak coraz więcej osób wraca do pracy w biurach czy w firmach?

Ci, którzy zaczęli pracować zdalnie, nadal to robią. Mówi się o tym, że po pandemii wiele powierzchni biurowych  będzie pustych, ponieważ życie udowodniło, że w wielu przypadkach można wykonać te sama prace pozostając w domu.

A kontakt z lekarzami jest teraz taki jak przed pandemią, czy jednak dominują teleporady jak w Polsce?

Nie. Tu nie dominują  teleporady, chociaż  nieco wzrosły na wadze. W początkowym okresie epidemii kontakt ze służbą  zdrowia był nieco utrudniony. 

Wiele sil i środków poświęcono na Covid-19 i rozbudowę oddziałów  intensywnej terapii. Rezultatem tego było przesuniecie personelu anestezjologicznego z sal operacyjnych  na oddziały intensywnej terapii. W konsekwencji nastąpiło odroczenie pewnych operacji, odroczono tez badania screeningowe. Ocenia się, że w Szwecji czeka obecnie w kolejkach do operacji około 185 tys. pacjentów, z tego nieco ponad 60 tys. -  dłużej niż trzy miesiące od daty podjęcia decyzji o operacji.

W pierwszym półroczu według Szwedzkiego Perioperacyjnego Rejestru ( SPOR) wykonano ok. 70 tys.  operacji mniej w porównaniu z poprzednimi latami. Największe zmniejszenie ilości operacji nastąpiło w ortopedii, chirurgii ogólnej i w okulistyce.

Zmniejszenie to nie dotyczyło jednak nagłych wypadków czy wypadków bezpośrednio zagrażających życiu. Obecnie kontakt ze służbą zdrowia jest prawie taki sam jak przed pandemia. Operacje i badania screeningowe są w toku.

Szwedzi muszą nosić maseczki w miejscach publicznych? I noszą czy raczej nie chcą?

Nie ma takiego obowiązku i nigdy nie było ani na wolnym powietrzu, ani w sklepach, biurach czy w innych miejscach pracy, włączając w to szpitale. Niektóre osoby noszą maseczki z własnej inicjatywy, ale oceniam, ze robi to jedna osoba na 300-400 osób.

A dystans społeczny jest utrzymywany czy niekoniecznie?

Tam gdzie jest to możliwe, dystans jest utrzymywany, zgromadzenia nie są większe niż 50 osób i ręce dezynfekowane alkoholem który jest przy wejściu do wszystkich sklepów i urzędów.

Pana zdaniem w Szwecji będzie druga fala koronowirusa, czy jednak  ten kraj tego uniknie?

W Szwecji pierwsza fala była dotkliwa.  W Sztokholmie, w chwili największego nasilenia epidemii 1100 osób było równocześnie hospitalizowanych z czego 226 osób było poddawanych terapii przy pomocy respiratorów.

Obecnie ocenia się, ze ponad 20 proc. osób mieszkających w Sztokholmie przeszło Covid-19. Myślę, jednak że druga fala Covid19 jest nieunikniona, chociaż  ocenia się, że w Szwecji będzie ona  łagodniejsza.

Obserwując to co się dzieje teraz w Polsce, nie ma pan wrażenia, że Polska idzie teraz szwedzką drogą?

Nie odnoszę takiego wrażenia. W Polsce są wprowadzane różne strefy obostrzeń związanych z Covid-19, w Polsce organizacja służby zdrowia oparta jest na nowozorganizowanych szpitalach jednoimiennych, a z kolei w Szwecji oparta jest na rozbudowanych, już istniejących oddziałach intensywnej terapii.

W Polsce relacja z przebiegu pandemii jest cały czas bardzo wyraźna, w Szwecji jest stosunkowo duży dystans do epidemii a narracja bardzo spokojna i skąpa.  Sprawia to, że ludzie w spokoju utrzymują dystans, dezynfekują ręce i nie spotykają  się w tak dużych grupach jak dawniej.

 

W Polsce z dnia na dzień rośnie liczba zakażonych koronawirusem. A jak jest w Szwecji?

Liczba zakażonych w Szwecji wzrosła i ocenia się, że będzie nadal nieco wzrastać. Chcę jednak zauważyć, że liczba osób zakażonych, chociaż w wielu krajach używana do oceny przebiegu pandemii, jest wysoce niemiarodajnym wskaźnikiem. Zależy ona w znacznym stopniu od jakości testów oraz od liczby ich wykonania. 

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Diagnostyka i terapie
Naukowcy: Metformina odchudza, bo organizm myśli, że ćwiczy
Diagnostyka i terapie
Tabletka „dzień po”: co po wecie prezydenta może zrobić ministra Leszczyna?
zdrowie
Rośnie liczba niezaszczepionych dzieci. Pokazujemy, gdzie odmawia się szczepień
Diagnostyka i terapie
Nefrolog radzi, jak żyć z torbielami i kamieniami nerek
Diagnostyka i terapie
Cukrzyca typu 2 – królowa chorób XXI wieku