Deficyt w tym roku ma wynieść natomiast 960 mld dol. Z wyliczeń CBO wynika, że amerykańskie federalne deficyty budżetowe łącznie wyniosą przez następne 10 lat 12,2 bln dol., czyli będą sięgać średnio 4,7 proc. PKB rocznie.

– Perspektywy fiskalne dla naszego narodu są trudne. Dług federalny, który jest wysoki jak na historyczne standardy, jest na kursie trudnym do podtrzymania – twierdzi Phillip Swagel, dyrektor CBO.

Czytaj także: Banki centralne znów są zmuszone luzować

Dług publiczny USA przekracza 22 bln dol., a na koniec 2018 r. wynosił 106 proc. PKB. To nie jest jeszcze historyczny rekord – w 1945 r. zadłużenie to wynosiło 117,5 proc. PKB, ale w ostatnich dwóch dekadach amerykański dług publiczny dosyć szybko rósł. W 2001 r., czyli na początku rządów George'a W. Busha, wynosił 56,4 proc. PKB. W 2009 r., czyli w pierwszym roku prezydentury Baracka Obamy, wynosił 84,2 proc. PKB. W 2016 r. sięgał już 105,6 proc. PKB. Mimo takiego poziomu zadłużenia nadal jest ono uznawane za stosunkowo bezpieczne. Na koniec 2018 r. 5,8 bln dol. amerykańskiego długu znajdowało się w rękach różnych instytucji rządu USA, a 2,5 bln dol. w rękach Fedu. Inwestorzy zagraniczni posiadali go za 6,2 bln dol.

Federalny deficyt budżetowy utrzymuje się wysoko, ale też wciąż mu daleko do rekordu. W 2009 r. wynosił on 1,4 bln dol., czyli 9,8 proc. PKB. Jego powrót do poziomu powyżej 1 bln dol. w przyszłym roku fiskalnym ma być skutkiem m.in. umowy budżetowej zawartej kilka tygodni temu pomiędzy republikanami a demokratami. Przewiduje ona odblokowanie wydatków na wiele projektów, które były dotychczas dotknięte cięciami. Prezydent Donald Trump co prawda obiecywał w poprzedniej kampanii wyborczej zmniejszenie deficytu budżetowego, ale zainicjowane przez niego cięcia podatków i wzrost wydatków na obronność zniweczyły te plany. Proponowane przez niego cięcia wydatków na mniej ważne projekty zostały w dużym stopniu storpedowane przez Kongres (podobnie jak jego próby zdobycia funduszy na mur graniczny).