Masternak to czołowy polski zawodowiec, były mistrz Europy, uczestnik prestiżowego turnieju World Boxing Super Series (WBSS), który w zgodzie z przepisami postanowił spróbować sił w boksie olimpijskim. I być może miałby w kieszeni nominację na Tokio, gdyby epidemia nie przerwała turnieju kwalifikacyjnego w Londynie.
Radczenko ma już za sobą dwie walki z czołowymi polskimi zawodowcami. Obie przegrał, ale miał na deskach byłego mistrza świata wagi junior ciężkiej Krzysztofa Głowackiego, a w pojedynku z Arturem Szpilką go oszukano. Tym razem zmierzy się z Masternakiem w towarzyskim pojedynku na dystansie ośmiu rund.
Prezes Polskiego Związku Bokserskiego (PZB) Grzegorz Nowaczek zapytany przez „Rz”, jaki jest cel takiej rywalizacji (walka nie będzie się liczyć do bilansu obu zawodników), odpowiedział, że kierowany przez niego związek chce zapewnić Masternakowi godne warunki w boksie olimpijskim i pozwolić dobrze zarobić. Skorzysta na tym też Radczenko, ale to już inna sprawa.
Masternak zastanawiał się, czy nie wrócić do boksu zawodowego. Ma 34 lata, wciąż należy do szerokiej czołówki wagi junior ciężkiej i chciałby to wykorzystać. Z drugiej strony nie zrezygnował z olimpijskich marzeń, więc oferta PZB powinna pomóc mu rozwiązać te dylematy.
Nowy pomysł związku może poprawić też sytuacje innych pięściarzy. – Chcemy przywrócić do naszych struktur Wydział Boksu Zawodowego, nie ma przeszkód prawnych, by tak się stało. Chcemy tym samym kontrolować boks zawodowy w Polsce i zadbać o tych, którzy się z nami zwiążą – twierdzi prezes Nowaczek.