Między nami sąsiadami, czyli kto i kogo chce zakneblować

100 metrów. Nie więcej niż tyle musi dzielić twój dom od planowanej fermy, ubojni, spalarni, byś miał prawo głosu. Inaczej musisz znosić smród z kurnika czy sąsiedztwo szczurów.

Aktualizacja: 01.08.2019 18:21 Publikacja: 01.08.2019 18:13

Między nami sąsiadami, czyli kto i kogo chce zakneblować

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Prowadzenie inwestycji w Polsce to nierzadko ekstremalny bieg z przeszkodami. Od zakupu działki do rozpoczęcia budowy mija często nawet kilka lat. Procedury trzeba uprościć tak, by budowało się szybciej. Rząd chce wprowadzić przepisy, które ułatwią życie m.in. inwestorom budującym uciążliwe obiekty – np. fermy norek czy kur, chlewnie, spalarnie.

By prowadzić tego typu inwestycje, konieczna jest decyzja środowiskowa. Ustawodawca planuje nowe zasady jej wydawania. Wprowadzi je nowela ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Zmieniona ma być definicja stron postępowania. Będą mogli w nim uczestniczyć właściciele i użytkownicy nieruchomości oddalonych od inwestycji maksymalnie o 100 metrów.

Ale, jak alarmują ekolodzy i rzecznik praw obywatelskich (RPO), to nie 100 metrów liczone od granicy działki, ale od terenu, na którym wyrośnie np. ferma. Organizacje ekologiczne podkreślają, że inwestor kupi po prostu kilka metrów ziemi więcej, by mieć z głowy sąsiada, który chciałby zablokować inwestycję. Budując 102 metry od domów, nie sprzeniewierzy się przepisom o obszarze oddziaływania na środowisko. Zdaniem RPO ustawa środowiskowa zagraża mieszkańcom, bo pozbawia ich prawa głosu, nawet jeśli tuż za ich płotem mają stanąć fermy, składowiska odpadów i złomu, maszty telefonii komórkowej, blacharnie czy garbarnie.

Resort środowiska zapewnia tymczasem, że mieszkańcy nie mają się czego bać. Na zmianach nie tylko nie stracą, ale nawet zyskają. Dziś obszar oddziaływania obejmuje tylko przylegające do inwestycji działki. Po zmianach pod uwagę będą też brane np. dalej położone nieruchomości, także te po drugiej stronie ulicy.

Ustawa daje jednak przewagę inwestorom. Ekolodzy mówią wprost: jest pisana pod ich dyktando. Nie ma takich niedopowiedzeń czy luk w prawie, których sprytny przedsiębiorca by nie wykorzystał. Wiele lat temu w „Rzeczpospolitej" pisaliśmy o masarni, która wyrosła przed oknami domów w malowniczej wsi na Mazowszu. Mieszkańcy zyskali nowych sąsiadów – szczury. Smród oblepia też domy stojące niedaleko kurzych ferm.

Ustawą zajmuje się teraz Senat. Czy wygra zdrowy rozsądek?

Prowadzenie inwestycji w Polsce to nierzadko ekstremalny bieg z przeszkodami. Od zakupu działki do rozpoczęcia budowy mija często nawet kilka lat. Procedury trzeba uprościć tak, by budowało się szybciej. Rząd chce wprowadzić przepisy, które ułatwią życie m.in. inwestorom budującym uciążliwe obiekty – np. fermy norek czy kur, chlewnie, spalarnie.

By prowadzić tego typu inwestycje, konieczna jest decyzja środowiskowa. Ustawodawca planuje nowe zasady jej wydawania. Wprowadzi je nowela ustawy o udostępnianiu informacji o środowisku i jego ochronie, udziale społeczeństwa w ochronie środowiska oraz o ocenach oddziaływania na środowisko. Zmieniona ma być definicja stron postępowania. Będą mogli w nim uczestniczyć właściciele i użytkownicy nieruchomości oddalonych od inwestycji maksymalnie o 100 metrów.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację