Dzieje się to za sprawą częściowego uwolnienia tego rynku i dopuszczenia do obrotu gazem innych podmiotów. Błękitne paliwo możemy coraz częściej kupić od dostawców prądu; samo PGNiG zaczęło sprzedawać energię elektryczną.

Bezpowrotnie skończyły się czasy, gdy na tym rynku dominowała tylko ta jedna spółka sprzedająca surowiec tak klientom przemysłowym, jak i indywidualnym. Część dużych odbiorców gazu zaczęła w ostatnich latach kupować surowiec na własną rękę. Grupa Azoty, największy jednostkowy konsument błękitnego paliwa w Polsce, zużywająca ok. 2 mld metrów sześciennych gazu rocznie, planowała własne zakupy, np. poprzez terminal LNG. Po zmianie rządu nawozowy gigant z powrotem kupuje gaz od PGNiG. Ale co ciekawe, trend własnych zakupów błękitnego paliwa utrzymał Orlen. W ostatnich miesiącach znacząco wzrosła dynamika tak zakupów, jak i sprzedaży gazu przez płocki koncern.

Uwolnienie rynku gazu spowodowało nie tylko większą liczbę podmiotów oferujących sprzedaż surowca, ale i uelastyczniło PGNiG, które daje coraz lepsze warunki cenowe odbiorcom. Co prawda Urząd Regulacji Energetyki cały czas ustala taryfy na gaz, więc rynek nie jest w pełni płynny i oddany we władanie prawa podaży i popytu, ale zmierzamy do tego punktu. Bo tylko prawdziwa konkurencja – tak jak na rynku operatorów sieci komórkowych prześcigających się w jak najlepszych warunkach dla odbiorców – jest w stanie zapewnić nam dobry produkt po jak najniższej cenie. Bo w całej tej surowcowej grze nie wolno zapominać, że najważniejszy jest klient.