Czy ideologia wygra z rynkiem

Na naszych oczach dokonuje się bodaj największa od 1989 r. rewolucja – nie tylko w handlu, ale i w życiu społecznym. Zafundowały nam ją, niestety, nie prawa rynku, nie zmiana upodobań konsumentów, lecz polityka i ideologia. A idzie za nią ryzyko, że kolejna władza po następnych wyborach zmiany te może zacząć odkręcać.

Publikacja: 29.03.2018 21:00

Czy ideologia wygra z rynkiem

Foto: 123RF

Pomińmy już ideologię stojącą za niedzielnym zakazem. Ale dlaczego uprzywilejowani zostali ludzie pracujący w handlu? Może chodzi o to, że stanowią liczną (według Eurostatu 2,26 mln osób) rzeszę wyborców. Jeśli do tego dodamy zadowolone z ich wolnego czasu rodziny, grupa ta gwałtownie rośnie. Znacznie mniej pracowników jest choćby w gastronomii (390 tys., ale ta liczba obejmuje także hotelarstwo). Najwyraźniej nie mają takiej siły przebicia i nadal będą musieli w niedzielę odstać swoje w kuchni czy na restauracyjnej sali.

A gdy w części rodzin, w których ktoś pracuje w handlu, zadowolenie pryśnie, jak ruszą np. zwolnienia niepotrzebnych kasjerów, to można im to wytłumaczyć podłymi intencjami przedsiębiorców i złych sieci handlowych. Tak złych, że dostały na głowę nowy podatek. To zresztą kolejny czynnik, który zmniejsza i tak niezbyt imponującą rentowność tego biznesu. Nową daniną uderzono także we właścicieli największych centrów handlowych.

W handlu mieliśmy już wielkie zmiany. Najpierw niedziele stały się zwykłym dniem, potem centra handlowe zostały głównymi ośrodkami życia rodzinnego w weekendy – zyskały nawet dźwięczne miano galerii. Potem ich gwiazda zaczęła przygasać, bo wielu z nas przeraża konieczność zarezerwowania sobie kilku godzin na obejście wielkiego sklepu. Ale swój udział w ostatnich latach miała w tym także eksplozja popularności zakupów w internecie (wzrost o 15–20 proc. rocznie; ok. 40 mld zł tylko w ub.r.). Przesunięcie w stronę sieci już zresztą widać także po marcu. I w porównaniu z lutym tego roku, i z marcem 2017 r.

Na razie mieliśmy zaledwie dwie marcowe niedziele bez handlu. To zdecydowanie za mało, żeby wyciągać jakieś daleko idące wnioski. Może efektem były pełne przybytki kultury? Otóż według np. lokalnych mediów rzeszowskich w pierwszy weekend z niedzielnym zakazem handlu wyjątkowo dużo widzów wybrało się do tamtejszych teatrów.

Moim zdaniem prawdziwym testem będzie kwiecień. Święta powodują, że nie będzie handlu w aż cztery z pięciu niedziel. Będzie więc można ocenić, czy spełni się czarny sen przygranicznych sklepikarzy. Choćby ci ze ściany wschodniej alarmowali, że znaczną część utargu mają dzięki weekendowym zakupom Białorusinów i Ukraińców. W Elblągu czy Trójmieście zakupy Rosjan stały się tak popularne, że już od lat w wielu centrach handlowych słychać komunikaty po rosyjsku i łatwo spotkać napisy w tym języku.

Kwietnia mogą się szczególnie obawiać sklepy z segmentu dom i ogród. Niedziele bez handlu to dla nich dni stracone bezpowrotnie. Zapowiadany przez synoptyków wzrost temperatury będzie sprzyjać pracom remontowym i porządkowym. Zakupy z tym związane z reguły zostawiało się na weekend. Teraz skumulują się w sobotę. Będzie tłok, a w efekcie wiele osób z nich zrezygnuje.

A dodam, że zmiany czekają nas już w przedświąteczny piątek i sobotę. W piątek wiele sklepów będzie czynnych dłużej, nawet do 22 czy 23. Ale już w sobotę najwyżej do 14, a nie – jak to bywało – do 16 czy nawet 18.

Pomińmy już ideologię stojącą za niedzielnym zakazem. Ale dlaczego uprzywilejowani zostali ludzie pracujący w handlu? Może chodzi o to, że stanowią liczną (według Eurostatu 2,26 mln osób) rzeszę wyborców. Jeśli do tego dodamy zadowolone z ich wolnego czasu rodziny, grupa ta gwałtownie rośnie. Znacznie mniej pracowników jest choćby w gastronomii (390 tys., ale ta liczba obejmuje także hotelarstwo). Najwyraźniej nie mają takiej siły przebicia i nadal będą musieli w niedzielę odstać swoje w kuchni czy na restauracyjnej sali.

Pozostało 83% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację