Z badania przeprowadzonego w połowie listopada wśród hotelarzy wynika, że kolejne 16 proc. zostanie zwolnionych jeszcze przed końcem roku. W rezultacie zwolnienia mogą objąć przeszło połowę (54 proc.) pracowników sektora. To ok. 40 tys. osób z 2,7 tys. hoteli. Biorąc pod uwagę wszystkie zarejestrowane obiekty noclegowe, redukcja zatrudnienia sięgnęłaby 110 tys. osób.

Sytuacja branży hotelarskiej jest dramatyczna. Spada nie tylko frekwencja, ale także ceny. Ponad 80 proc. hoteli ankietowanych przez IGHP deklarowało, że już ma lub zaraz będzie miało kłopoty z utrzymaniem płynności finansowej. Część hoteli chce zamykać działalność operacyjną. Nie ma sensu trzymać kucharza, kelnera, barmana, recepcjonisty tylko po to, by przyjąć trzech-czterech gości w ciągu doby. Niektóre hotele sieciowe w miastach nie otworzyły się jeszcze z poprzedniego lockdownu.

Szacuje się, że miesiąc zamknięcia hoteli (jest ich ok. 2,7 tys.) kosztuje branżę blisko 1 miliard złotych utraconych przychodów. W badaniu IGHP 80 proc. hoteli nie przewiduje osiągnięcia zysku z działalności operacyjnej wcześniej niż na koniec 2021 r. Natomiast 97 proc. prognozuje powrót do poziomu przychodów z lat 2018-19 nie wcześniej niż w roku 2022.

Dotychczasowe środki pomocowe nie pomogły branży. Nie pomógł bon turystyczny, który stworzył jedynie marginalny popyt na tanie usługi wypoczynkowe w małych obiektach. Hotelarze podkreślają, że potrzebna jest tania pomoc, która pozwoli działać hotelom w dłuższej perspektywie.