– Jeśli liczba gości weselnych zostanie ograniczona do 50, branżę czeka katastrofa, z której wiele firm może się już nie podnieść – twierdzi Katarzyna Gajek, rzecznik Polskiego Stowarzyszenia Branży Ślubnej (PSBŚ), komentując medialne zapowiedzi głównego inspektora sanitarnego prof. Jarosława Pinkasa. Szef GIS ma teraz rekomendować premierowi obniżenie maksymalnego limitu uczestników imprez do 50 osób.
Jak zaznacza Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS, taka rekomendacja jest zasadna z punktu widzenia epidemiologicznego, lecz inspektorat bierze też pod uwagę względy gospodarcze i społeczne. Tym bardziej że – jak przyznaje Bondar – skala zakażeń na weselach nie jest zatrważająca. Według danych GIS na razie stwierdzono ok. 1000 zakażeń Covid-19 u uczestników imprez weselnych. To tylko 1,2 proc. dotychczasowych zakażeń koronawirusem i 2,2 proc. tych wykrytych od 6 czerwca, gdy odmrożono wesela.
Czytaj także: Niewesoło na weselach. Branża ma potężne kłopoty
Bez jesiennego odbicia
Dużo gorzej wyglądają weselne statystyki od strony ekonomicznej (o psychicznej nie wspominając). Jak mówi Katarzyna Gajek, która jest też właścicielką Aspire, agencji wedding planerskiej (organizującej śluby), w 2020 r. rynek ślubny skurczy się o co najmniej połowę, bo wiele działających na nim firm straciło 70–80 proc. przychodów. Jak wynika z danych GUS, wymuszony przez pandemię lockdown wywołał gwałtowny spadek liczby zwieranych małżeństw – w kwietniu i maju zawarto ich tylko 7,5 tys., o 70 proc. mniej niż rok wcześniej.