Pandemia uderzyła w pocztowców we wszystkich krajach, ale nad Wisłą cios okazał się szczególnie bolesny. Poczta Polska od kilku lat należała bowiem do operatorów o najwyższym poziomie tzw. e-substytucji (proces zastępowania listów e-mailami). PP tłumaczy, że spadek w listach jest m.in. skutkiem „zmian technologicznych, z których dobrodziejstw korzystają zarówno klienci biznesowi, jak i klienci indywidualni", a ów trend dodatkowo przyspieszył stan epidemii. Ale problem w tym, że to niejedyny kłopot firmy w tym kluczowym segmencie działalności. Wiele do życzenia pozostawiają bowiem wskaźniki efektywności rodzimych listonoszy. Wystarczy powiedzieć, że ich koszty pracy są najwyższe w Europie i – wbrew unijnym trendom – od lat się nie zmniejszają.
Mała torba, duża cena
Udział kosztów pracy w strukturze kosztów ogółem w PP to aż prawie 70 proc. Co więcej, taki poziom utrzymuje się od 15 lat. Tymczasem średnia innych operatorów europejskich spadła w tym okresie z 57,7 do 54,4 proc.
Statystyka pokazująca liczbę przesyłek listowych przypadających na listonosza również nie daje państwowej spółce powodów do dumy. Wskaźnik ten wynosi 50,6 tys. sztuk, a więc znacznie poniżej większości operatorów w Europie (np. dla Czech sięga on 56,7 tys., Hiszpanii – 68,8 tys., a Niemiec – 71 tys.). To oznacza, że rodzimi pocztowcy dostarczają znacznie mniej korespodencji niż ich zagraniczni koledzy, a co więcej liczba takich przesyłek przypadających na torbę listonosza od kilku lat systematycznie spada (od 2016 r. wskaźnik ten zmalał o 16 proc. z poziomu 60 tys. szt.). Przez nieefektywność PP musi poprawiać rentowność wyższymi cenami. I w tym wypadku również państwowy operator wysuwa się na czoło europejskiego rankingu, który firmie raczej nie przynosi chwały.
– Wzrost cen usług pocztowych w Polsce potwierdza coroczny raport Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Zgodnie z jego wynikami polski rynek przesyłek listowych regularnie się kurczy, lecz – co ciekawe – jego wartość w ub.r. wzrosła o prawie 5 proc., do poziomu 3,77 mld zł – komentuje Janusz Konopka, prezes Speedmail, która jest największym w Polsce alternatywnym operatorem pocztowym.
Drożyzna sprawia, że klienci szukają konkurencyjnych dla PP usług. – Rosnące ceny odczuwają w szczególności nadawcy biznesowi i instytucjonalni, którzy starają się redukować koszty firmowej korespondencji. Na ofertę alternatywną względem PP coraz częściej decydują się banki, operatorzy telekomunikacyjni, firmy ubezpieczeniowe, ale też jednostki samorządowe – wylicza Konopka.
Analizy Deutsche Post pokazują, że – biorąc pod uwagę koszty pracy i siłę nabywczą pieniądza – więcej niż PP za takie usług biorą tylko w Danii, na Łotwie, w Grecji, Finlandii i we Włoszech. Taniej niż w Polsce list wyślemy w krajach dużo bogatszych od nas: Szwajcarii, Luksemburgu czy Niemczech.