– W wielu sektorach spodziewamy się wzrostu liczby niewypłacalności o 8 proc. – mówi Grzegorz Błachnio, analityk w firmie Euler Hermes. Z jednej strony firmy w Polsce powinny być beneficjentami wysokiego i systematycznie rosnącego popytu, ale jest szereg czynników, które skutkują opóźnieniami płatniczymi. To m.in. zmiany w dystrybucji (koncentracja w handlu) i problemy z eksportem (nadprodukcja, wojna cenowa, niskie marże).
– Przekłada się to na problemy firm produkujących na rynek krajowy dobra konsumenckie oraz na firmy budowlane – mówi analityk.
Te ostatnie cierpią z powodu zbyt płytkiego jeszcze odbicia w budownictwie. Ponadto na rynku postępuje koncentracja: coraz więcej prac przejmują, jako główni wykonawcy, największe firmy budowlane, wypierając lokalne podmioty nawet z rynków o skali regionalnej (np. budowa sklepów Biedronki).
Na trzy miesiące przed upadłością w Krajowym Rejestrze Długów była niemal co druga firma, a ich łączne zadłużenie przekraczało 36 mln zł. Miały w sumie niemal 600 wierzycieli oraz ponad 3,2 tys. zobowiązań – podaje KRD.