Łukaszenko zabija wolne media

Władze w Mińsku chcą się pozbyć wszystkich niezależnych źródeł informacji, dziennikarzy biją i wsadzają za kraty.

Publikacja: 02.11.2020 21:00

Łukaszenko zabija wolne media

Foto: AFP

Majorau, Lubianczuk, Sieradziuk, Jaraszuk, Dabrawolski, Kastylianczanka, Dzmitryjeu, Ziańkowicz, Trusiła, Soltan, Krauczuk, Bagasłauski. To nazwiska niezależnych dziennikarzy, którzy w momencie napisania tego tekstu znajdowali się w białoruskich aresztach. Trzech z nich w poniedziałek usłyszało zarzuty karne i są oskarżani o udział (oraz organizację) masowych zamieszek, grożą im nawet trzy lata więzienia. Pracują dla jedynej w kraju niezależnej stacji Biełsat, nadającej z Polski. W niedzielę relacjonowali pokojowe demonstracje przeciwników reżimu w okolicy Kuropat, miejsca masowych mordów za czasów stalinowskich. Operator Zmicer Soltan został brutalnie pobity, funkcjonariusze OMON rozbili mu na głowie kamerę.

– Do niego nie dopuszczają nawet adwokata, prawdopodobnie nie chcą, by zobaczył, w jakim jest stanie – mówił w poniedziałek „Rzeczpospolitej" Aliaksiej Dzikawicki, wicedyrektor Biełsatu. – Przez niemal 13 lat na Białorusi nigdy nie pozwolono nam pracować legalnie, naszych dziennikarzy wielokrotnie aresztowano. Ale wszczęcie sprawy karnej to już przekroczenie wszystkich czerwonych linii. Białoruś przekształca się w państwo totalitarne – dodaje i wskazuje, że Biełsat był jedynym medium w kraju, które prowadziło transmisję na żywo z niedzielnych protestów. Reszta musiała zrezygnować ze streamów po tym, jak dziennikarzy masowo zaczęto pozbawiać akredytacji. – I tak nigdy tej akredytacji nie mieliśmy, a teraz staliśmy się wrogiem numer jeden reżimu w mediach – mówi.

Represje dotknęły też białoruską redakcję Radia Swoboda (Radio Wolna Europa), a to jedno z najbardziej popularnych mediów w kraju. – Wszystkich naszych dziennikarzy pozbawiono akredytacji. Teraz nie mogą wchodzić do budynków rządowych i prosić o udzielenie informacji. Nie mogą relacjonować protestów. Służby specjalne i funkcjonariusze OMON nie traktują naszych kolegów jak dziennikarzy, tylko uczestników demonstracji – mówi „Rzeczpospolitej" szef Radia Swoboda Aleksander Łukaszuk. – Nigdy nie mieliśmy łatwo na Białorusi. Nawet mając akredytację, naszych dziennikarzy zatrzymywano i stawiano przed sądem. Wymyślano wszelkie preteksty, by uniemożliwić pracę – dodaje.

Gdy po wybuchu protestów w sierpniu władze w Mińsku zaczęły blokować mobilny internet i dostęp do witryn internetowych wszystkich niezależnych mediów, Radio Swaboda po latach wróciło do nadawania na falach średnich, jak za czasów zimnej wojny. Ale w poniedziałek stacja zrezygnowała z tej praktyki. – Przez dwa miesiące udało nam się stworzyć aplikacje i strony internetowe, które umożliwiają obejście blokad. Rozwinęliśmy nasze konta w mediach społecznościowych. Dalsze utrzymanie nadawania na falach średnich już nie było potrzebne, bo na to już nie ma popytu – dodaje. Przypomina przy tym, że dziennikarz Radia Swoboda i popularny bloger Igor Łosik od czerwca siedzi za kratami.

Tymczasem od 1 stycznia w białoruskich kioskach i sklepach zabraknie wszystkich niezależnych gazet. Chodzi o „BiełGazetę", „Swobodnyje Nowosti Plus", „Narodną Wolę" i nawet białoruskie wydanie rosyjskiego tabloidu „Komsomolska Prawda w Białorusi". Problem z dostępem do jedynej w kraju sieci dystrybucyjnej gazety mają od sierpnia, ale oficjalna decyzja w ich sprawie zapadła kilka dni temu.

Redaktor największego niezależnego dziennika „Narodna Wola" Iosif Siaredzicz przyznaje w rozmowie z „Rzeczpospolitą", że już trzeci miesiąc gazetę drukuje jedna z podmoskiewskich drukarni i stamtąd dostarczana jest na Białoruś. Nie jest już sprzedawana (jak przed wyborami), lecz rozdawana za darmo. – Utworzyliśmy ogromną siatkę wolontariuszy, którzy roznoszą naszą gazetę w każdym zakątku kraju. Ukazuje się wyłącznie dzięki solidarności Białorusinów, przelewają na konto redakcyjne pieniądze. Informacja o trwającej zbiórce jest w każdym numerze, nawet nakład zwiększyliśmy do około 25 tys. egzemplarzy – mówi. Osobiście zna rządzącego od ćwierćwiecza Aleksandra Łukaszenkę. Spotykali się w lutym 2017 roku, Siaredzicz już wtedy proponował dyktatorowi rozpoczęcie rozmów ze społeczeństwem przy okrągłym stole, na wzór tych, które odbywały się kiedyś w Polsce.

– Złożyłem wtedy propozycje na piśmie. Dlaczego nie posłuchał? Jego trzeba zapytać – mówi.

Majorau, Lubianczuk, Sieradziuk, Jaraszuk, Dabrawolski, Kastylianczanka, Dzmitryjeu, Ziańkowicz, Trusiła, Soltan, Krauczuk, Bagasłauski. To nazwiska niezależnych dziennikarzy, którzy w momencie napisania tego tekstu znajdowali się w białoruskich aresztach. Trzech z nich w poniedziałek usłyszało zarzuty karne i są oskarżani o udział (oraz organizację) masowych zamieszek, grożą im nawet trzy lata więzienia. Pracują dla jedynej w kraju niezależnej stacji Biełsat, nadającej z Polski. W niedzielę relacjonowali pokojowe demonstracje przeciwników reżimu w okolicy Kuropat, miejsca masowych mordów za czasów stalinowskich. Operator Zmicer Soltan został brutalnie pobity, funkcjonariusze OMON rozbili mu na głowie kamerę.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 793
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 792
Świat
Akcja ratunkowa na wybrzeżu Australii. 160 grindwali wyrzuconych na brzeg
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 791
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 790