Zjazd Ludowy na Białorusi. Wielka sala, przemówienia i oklaski dla wodza

Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy ma być odpowiedzią reżimu Aleksandra Łukaszenki na protesty w kraju trwające od sierpniowych wyborów.

Aktualizacja: 10.02.2021 21:20 Publikacja: 10.02.2021 19:04

Zjazd Ludowy na Białorusi. Wielka sala, przemówienia i oklaski dla wodza

Foto: AFP

Po raz pierwszy były prezydent zwołał kilkutysięczny „zjazd ludowy" jeszcze w 1996 roku. Wszystko po to, by następnie zmienić konstytucję i poszerzyć uprawnienia głowy państwa do niemal bezgranicznych. Później to już była rutyna. Co pięć lat oklaski dla przywódcy miały oznaczać poparcie narodu i ogromny kredyt zaufania.

Tym razem dla Łukaszenki impreza ta ma szczególne znaczenie. Datę zjazdu wyznaczono dopiero pod koniec grudnia, przygotowania były wyjątkowo pospieszne. Niezależne media informują, że w różnych zakątkach Białorusi do zupełnie przypadkowych osób dzwoniono, a nieznany głos w słuchawce oznajmiał, że osoba ta zostaje wydelegowana na Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy.

Wśród delegatów będzie między innymi Tatiana Zachożaja, która od 45 lat pracuje jako kierowca traktora w rejonie dzierżyńskim. W środowej rozmowie z niezależną gazetą „Nasza Niwa" zaproponowała, żeby osoby, które protestują i narzekają na życie na Białorusi, wiosną wysłać w pole do „zbierania kamieni".

Organizatorzy imprezy nawet dumnie ogłosili, że niemal co dziesiąty delegat będzie reprezentował rolnictwo, a co trzeci przemysł ciężki, transport i budowlankę. Z kolei co czwarty – kulturę, sektor usług i media. Aż 15 proc. delegatów to przedstawiciele sektora państwowego, a będą też reprezentanci parlamentu, służb, emeryci oraz „inne warstwy społeczne". Razem na jednej sali w czwartek w białoruskiej stolicy zasiądzie 2400 delegatów i jeszcze 300 zaproszonych gości.

Wokół zjazdu od tygodni trwały spekulacje, głównie za sprawą samego Łukaszenki. Zapowiadał zmianę konstytucji, a nawet przekazanie części uprawnień prezydenckich innym organom władzy. Spekulowano nawet, że wskaże chociażby odległą perspektywę kolejnych, przedterminowych wyborów. Wszystko na nic. Dzień przed największą polityczną imprezą w kraju, przywódca Białorusi oznajmił, że skupi się na własnym przemówieniu.

– Starsze pokolenie w Polsce powinno pamiętać zjazdy komunistycznej partii, pozorowanie zjazdów robotników czy innych „przedstawicieli ludu". Coś podobnego robi Łukaszenko, budując własny system totalitarny. Imituje poparcie narodu, to taka próba przeprowadzenia powtórnej inauguracji, która mu nie wyszła jesienią (odbyła się potajemnie 23 września – przyp. red.) – mówi „Rzeczpospolitej" Franak Wiaczorka, doradca ds. międzynarodowych liderki białoruskiej opozycji demokratycznej Swiatłany Cichanouskiej. Jej biuro w Wilnie, wokół którego skupiła wszystkie siły opozycyjne kraju, bojkotuje zjazd Łukaszenki.

We wtorek Cichanouska ogłosiła nową „strategię zwycięstwa Białorusinów". W opublikowanym w sieci nagraniu zapewniała, że do nowych demokratycznych wyborów „została połowa drogi". Apeluje do robotników, by dołączali do komitetów strajkujących, a do pracowników sektora państwowego o rozpoczęcie strajków włoskich. W marcu, jak zapowiada, rozpocznie się kolejna fala protestów, a już w maju reżim „pod presją UE, USA i Rosji" będzie musiał usiąść do stołu rozmów z opozycją.

Nie wierzą jednak w to ci, którzy zdecydowali się uczestniczyć w czwartek w imprezie Aleksandra Łukaszenki. Kilkoro polityków związanych z władzami w Mińsku nawet odmówiło „Rzeczpospolitej" komentarza. Ale zgodziła się za to Anna Kanopacka, była kandydatka na prezydenta w sierpniowych wyborach, w poprzedniej kadencji zasiadała w parlamencie. Była jedną z dwóch (wraz z Aleną Anisim) opozycyjną deputowaną, którą po raz pierwszy za rządów Łukaszenki dopuszczono do Izby Reprezentantów. Ale jej drogi z demokratyczną opozycją w pewnym momencie się rozeszły. Przyjęła zaproszenie na czwartkowy zjazd.

– Bądźmy szczerzy. Dyktatura na Białorusi dzisiaj wygrała. Łukaszenkę za drogo kosztowało to zwycięstwo, by chciał ustąpić, będzie trzymał się władzy za wszelką cenę. To może potrwać pięć albo dziesięć lat. Ale na zjeździe powinien być ktoś, kto przedstawi tam inny punkt widzenia – mówi „Rzeczpospolitej" Kanopacka. – Pozwolono mi wystąpić przed delegatami, więc się zgodziłam. Powiem o osobach aresztowanych, symbolach narodowych i zagrożeniu dla naszej niepodległości, również ze strony Rosji.

– Wszyscy uczestnicy tego zjazdu są współuczestnikami przestępstwa pod przywództwem nielegalnych władz – komentuje to Wiaczorka.

Po raz pierwszy były prezydent zwołał kilkutysięczny „zjazd ludowy" jeszcze w 1996 roku. Wszystko po to, by następnie zmienić konstytucję i poszerzyć uprawnienia głowy państwa do niemal bezgranicznych. Później to już była rutyna. Co pięć lat oklaski dla przywódcy miały oznaczać poparcie narodu i ogromny kredyt zaufania.

Tym razem dla Łukaszenki impreza ta ma szczególne znaczenie. Datę zjazdu wyznaczono dopiero pod koniec grudnia, przygotowania były wyjątkowo pospieszne. Niezależne media informują, że w różnych zakątkach Białorusi do zupełnie przypadkowych osób dzwoniono, a nieznany głos w słuchawce oznajmiał, że osoba ta zostaje wydelegowana na Ogólnobiałoruski Zjazd Ludowy.

Pozostało 83% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 764
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 763
Świat
Pobór do wojska wraca do Europy. Ochotników jest zbyt mało, by zatrzymać Rosję
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 762
Świat
Ekstradycja Juliana Assange'a do USA. Decyzja się opóźnia