Czarne chmury zebrały się nad głową kard. Stanisława Dziwisza, byłego metropolity krakowskiego i sekretarza Jana Pawła II. Hierarcha oskarżany jest o zaniechania przy wyjaśnianiu spraw dotyczących molestowania seksualnego, o których miał wiedzieć jako rządca archidiecezji krakowskiej. Inne zarzuty dotyczą czasu, który spędził przy papieżu. Wedle relacji świadków nie tylko ukrywał przed nim informacje nt. przestępstw seksualnych niektórych duchownych, ale też był wśród tych, którzy je tuszowali.

„Drugą twarz" kard. Dziwisza pokazano w reportażu TVN24. Na niekorzyść hierarchy przemówił on sam, uciekając i unikając odpowiedzi na postawione przez dziennikarza pytania. Trudne, ale wymagające odpowiedzi. Kardynał nie skorzystał z dawanej mu kilka razy szansy. Najpierw uznał, że on „książę Kościoła" nie musi rozmawiać z jakimś tam dziennikarzykiem. Kiedy ten nie odpuszczał, hierarcha uderzył w inny ton. Ton człowieka, który ma ogromne zasługi dla Kościoła, papieża, Polski, a którego atakuje się, stawiając mu „absurdalne" pytania, wymazując zasługi. Są biskupi, którzy uważają, że zadawanie im niewygodnych pytań jest szkodzeniem Kościołowi.

Temat ewentualnych zaniedbań kard. Dziwisza w Polsce wydaje się być bezdyskusyjny. Wiedzę o molestowaniu Janusza Szymika przez księdza z diecezji bielsko-żywieckiej miał i nic z nią nie zrobił. Tak twierdzą świadkowie. Kardynał utrzymuje, że nie pamięta sprawy, nikt do niego nie pisał, nikt z nim nie rozmawiał itp.

Podobną taktykę przyjął pytany o rolę u boku Jana Pawła II. Nie pamięta, nie rozmawiał z papieżem, nikt nie pisał itp. Opublikowany we wtorek w Watykanie raport dotyczący byłego kardynała Theodore'a McCarricka (w 2019 r. usunięty ze stanu kapłańskiego po oskarżeniach o molestowanie nieletnich) mówi co innego. W 2000 r. w procesie obsady Waszyngtonu kandydatura McCarricka została odrzucona. Wpływ na to miały m.in. informacje o niemoralnym prowadzeniu się hierarchy. Nie były potwierdzone, lecz dla dobra Kościoła postanowiono nie ryzykować. McCarrick wrócił do gry, gdy napisał list do papieskiego sekretarza. Ostatecznie został metropolitą stolicy USA i kardynałem. Decyzję podjął Jan Paweł II, ale lansowana przez kardynała teza, że „nie wiedział" i „nie rozmawiał", w świetle tego jednego faktu się kruszy. Powstają przy tej okazji kolejne pytania: o jego rolę przy innych nominacjach, kontakty z o. Marcialem Degollado (założyciel Legionów Chrystusa, który wiele razy dopuszczał się molestowania), jego wiedzę o pedofilii w Kościele, rolę w ostatnich latach życia Jana Pawła II (był tylko sekretarzem czy podejmującym decyzje za papieża) itd. Pytania, które będą się pojawiały coraz częściej.

Kardynał Dziwisz deklaruje, że na stawiany mu zarzut odpowie, i sugeruje powołanie komisji, by zbadać jego działania. Lepiej późno niż wcale. Tyle że milczenie kardynała spowodowało już wiele szkód, których naprawa może być już niemożliwa. Cierpi na tym nie tylko wizerunek hierarchy, ale przede wszystkim św. Jana Pawła II, którego strażnikiem pamięci się uczynił.