Kościół gdański nie wyjaśni, czy śp. ks. prałat Henryk Jankowski był sprawcą seksualnego molestowania nieletnich. Arcybiskup Sławoj Leszek Głódź, argumentując, że konsultował się w tej sprawie z watykańską Kongregacją Nauki Wiary, po kilku miesiącach odpowiedział kobiecie, która pod adresem kapelana Solidarności sformułowała ciężkie zarzuty, że sprawa jest definitywnie zamknięta.

Nieważne, że istnieją narzędzia do tego, by sprawę wyjaśnić. Nieistotne, że kilka lat temu ta sama watykańska dykasteria, która dziś – jak twierdzi w imieniu metropolity gdańskiego kanclerz gdańskiej kurii – nie widzi powodów do zajęcia się sprawą ks. Jankowskiego, prowadziła postępowanie wobec założyciela Legionów Chrystusa – ks. Marciala Maciela Degollady i dwa lata po jego śmierci w oparciu zeznania świadków uznała, że prowadził on życie „pozbawione skrupułów i autentycznych uczuć religijnych".

Zarzuty wobec księdza Jankowskiego pojawiły się rok temu. Arcybiskup Głódź od początku stał na stanowisku, że w sprawie nie należy nic robić. Biskupom, którzy namawiali go do tego, by temat podjął, odpowiadał, by nie wtrącali się w sprawy jego diecezji. Twierdził, że sprawy zmarłych trzeba zostawić Bogu i nie wolno szargać imienia zasłużonego kapłana. Na nic zdawały się argumenty, że nie idzie o proces kanoniczny i wymierzanie kar po śmierci, lecz wyjaśnienie wątpliwości. Wyjaśnienie, które ostatecznie mogło przecież zakończyć się oczyszczeniem kapłana.

„Roma locuta, causa finita" (Rzym przemówił, sprawa zakończona) – teraz tą starą rzymską maksymą arcybiskup Głódź będzie próbował zamykać usta krytykom. Śmiem jednak twierdzić, że sprawa zakończona nie jest. Watykan będzie w tej sprawie bombardowany. Wprawdzie arcybiskup Głódź ma tam całkiem spore grono znajomych, ale tu idzie o szeroko pojęte „dobro Kościoła", o które metropolita gdański dbać powinien. Dobrem Kościoła nie jest bowiem tylko zasłużony dla niego kapłan, ale też – a nawet przede wszystkim – ludzie. Ci, których ów kapłan w przeszłości skrzywdził, ale też ci, których rażą i od Kościoła odpychają uniki hierarchów, którym zwyczajnie brakuje odwagi.

Odwagi tej brakuje zresztą nie tylko metropolicie gdańskiemu. We wtorek biskupi zjadą do Warszawy na posiedzenie Konferencji Episkopatu Polski. W agendzie spotkania jest punkt dotyczący ochrony dzieci i młodzieży. Biskupi mają się m.in. zapoznać z propozycjami abp. Wojciecha Polaka w sprawie powołania fundacji, która miałaby się zająć pomocą molestowanym przez duchownych. Z informacji „Rz" wynika, że rzecz idzie o wypracowanie dla fundacji modelu finansowania, który w sposób sprawiedliwy obciążyłby budżety diecezji. I tu jest pewien opór. Są bowiem hierarchowie, którzy wciąż nie widzą potrzeby tworzenia fundacji. Tymczasem taki twór jest szansą dla Kościoła. Byłby przede wszystkim wyrazem autentycznej troski o pokrzywdzonych. Ale szansę powinni dostrzegać też ci biskupi, którzy nad tę troskę przedkładają wizerunek Kościoła jako instytucji. Teraz, gdy właściwie upadła już fundacja „Nie lękajcie się", moment jest znakomity. Trzeba tylko zebrać się na odwagę.