Tytuł wystawy w Muzeum Gdańska „Nasi chłopcy” nie jest przypadkowy. Autorzy nawiązali do frazy „Ons Jongen”, którą Luksemburczycy – wcielani przymusowo do Wehrmachtu w czasie wojny – nazywali swoich bliskich wysyłanych na front. „Dla wielu rodzin z Pomorza sytuacja była podobna. Wpis na volkslistę nie był wyborem ideologicznym, lecz formą przetrwania” – uważają przedstawiciele Muzeum Gdańska. „Byli to ludzie stąd, a więc »nasi chłopcy«. Ich rodziny żyją tu – na Pomorzu – dziś” – napisali.
Jasno odcięli się od zarzutów – promocji nazizmu „oraz jakiejkolwiek ideologii godzącej w wolność i prawa człowieka”. Wyjaśnili: „Wystawa nie ma na celu propagowania ideologii hitlerowskiej ani jakiegokolwiek usprawiedliwiania lub negowania zbrodni armii niemieckiej w trakcie II wojny światowej”.
Wystawa „Nasi Chłopcy” w Gdańsku. Jak zniemczano Pomorzan
Kuratorzy przypominają, że „jednym z najważniejszych zadań Niemiec stało się zintegrowanie tego obszaru z Rzeszą poprzez germanizację obywateli polskich lub usunięcie z niego grup nienadających się do zniemczenia”.
To zatem wystawa o historii represji i terroru, o zbrodni pomorskiej i obozie w Sztutowie, gdzie już we wrześniu 1939 r. trafiali miejscowi, ale w kolejnych latach można było tam zostać wysłanym – na co wskazuje historia Stanisława Mullera – za odmowę przyjęcia niemieckiego obywatelstwa.
Czytaj więcej
Mogła być dyskusja. Jest konkurs na najgłupszy komentarz. Wygrywa Jarosław Kaczyński. Drugie miej...