Bartosz Arłukowicz po pieniądze na swój pakiet kolejkowy sięga do kieszeni najsłabszych. Najłatwiej zabrać lekarzom podstawowej opieki zdrowotnej – grupie, za którą nie stoją ani duże pieniądze, ani lobbying. Minister wie, że wrzawa, jaką podniosą, będzie bez porównania cichsza niż awantura w wykonaniu świetnie opłacanych specjalistów, wspieranych przez biznes.
A przecież o wiele więcej zaoszczędziłby na przeszacowanych świadczeniach specjalistycznych, np. rezonansie, radioterapii lub chemioterapii dziennej. Dlaczego nie zabierze tym, którzy bez opamiętania budują specjalistyczne szpitale w miejscach, gdzie jest to zupełnie niepotrzebne?
Wreszcie - dlaczego do tej pory nie powołał Agencji Taryfikacji, która na podstawie twardych analiz popytu i podaży ustaliłaby ceny procedur i wyrobów medycznych? Dzięki urealnieniu wyceny procedur minister zaoszczędziłby nie miliard, ale wielokrotność tej kwoty.
Rozumiem wątpliwości Bartosza Arłukowicza co do trzykrotnej stawki kapitacyjnej za cukrzyków i chorych na serce. Była ona bowiem swego czasu prezentem od ministerstwa dla biednych lekarzy POZ. Wygląda na to, że jeden Janosik dał, a kolejny odbierze. Lepiej jednak byłoby poszukać oszczędności zmniejszając skalę marnotrawstwa, np. uruchamiając od jutra w prostej wersji długo oczekiwany Rejestr Usług Medycznych. Można by się przekonać, czy trzykrotna stawka za diabetyka przekłada się na zmniejszenie powikłań ze strony układu ruchu (np. stopa cukrzycowa), moczowego (nefropatia cukrzycowa), czy mniejszą zapadalność na retinopatię cukrzycową.
Podobnie w przypadku chorych na serce. Lekarze mogliby łatwo wykazać swoją skuteczność prezentując wyniki badań, np. EKG czy poziom cholesterolu w połączeniu z danymi konkretnych chorych. Gdyby wyniki były niezadowalające, a stan chorych generalnie nie poprawiał się, możnaby zmniejszyć lekarzom stawkę.