Na ile życie osób chorujących na stwardnienie rozsiane różni się od życia osób zdrowych?
Wiele zależy od tego, na jakim etapie choroba została zdiagnozowana i jak postępuje. Codzienne funkcjonowanie osoby ze stwardnieniem rozsianym zależy nie tylko od etapu choroby, ale też od tego, na ile otoczenie jest dostosowane do jej potrzeb, w tym np. do jej niepełnosprawności. W przypadku osoby poruszającej się na wózku inwalidzkim możliwe jest przecież, że taka osoba funkcjonuje bardzo dobrze. Wszystko to jest bardzo względne i indywidualne. Różnica polega jednak na tym, że w przypadku choroby przewlekłej trzeba nauczyć się ją włączać w codzienne życie, co nie znaczy, że musi definiować wszystko. Ważne jest jednak, żeby zdrowie postawić na pierwszym miejscu – często już w bardzo młodym wieku, kiedy większość ludzi jeszcze o tym nie myśli. Wiek zachorowania na stwardnienie rozsiane przypada na okres między 20. a 40. rokiem życia. Trudno oczekiwać, że 20-latek będzie gotów na myśl, że teraz czeka go życie z chorobą przewlekłą, regularne wizyty u neurologa, systematyczne badania, przyjmowanie leków na stałe i wiele innych rzeczy, które nagle stają się codziennością. Można to nazwać przyspieszonym kursem dojrzewania.
Czytaj więcej
Przeniesienie niektórych leków z programu lekowego do innego katalogu refundacyjnego i utworzenie...
W jakim wieku pani dowiedziała się o chorobie?
Oficjalnie diagnozę usłyszałam dokładnie w dniu swoich 26. urodzin. Od tego momentu moje urodziny mają dla mnie podwójne znaczenie – to nie tylko dzień, w którym przyszłam na świat, ale też rocznica diagnozy stwardnienia rozsianego. Wiedziałam, że nauka w obszarze tej dziedziny neurologii w ostatniej dekadzie poszła do przodu – kiedyś stwardnienie rozsiane kojarzyło się wyłącznie z wózkiem inwalidzkim. Dla wielu osób diagnoza oznaczała wyrok: niepełnosprawność, zależność od innych, utratę kontroli nad własnym życiem. Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Leczenie znacznie ogranicza ryzyko inwalidztwa. Oczywiście u części pacjentów SM przebiega bardziej agresywnie, ale teraz dostępnych jest znacznie więcej narzędzi do spowalniania postępu choroby niż jeszcze 20 lat temu. Np. leki biologiczne. Wokół stwardnienia rozsianego nadal krąży wiele mitów, np. taki, jakoby SM było przeciwwskazaniem do zajścia w ciążę, zwiększało ryzyko poronień lub wad letalnych płodu. A tymczasem ciąża pacjentki z SM jest ciążą fizjologiczną, o ile jej przebieg nie jest powikłany z innych przyczyn. Jeśli ginekolog nie posiada doświadczenia w prowadzeniu ciąż pacjentek z SM, niekiedy robi to w porozumieniu z neurologiem. Kolejnym mitem jest twierdzenie, jakoby SM było chorobą dziedziczną. Prawda jest taka, że dziedziczymy pewną predyspozycję genetyczną do puli chorób autoimmunologicznych, a nie wybraną chorobę.
Czyli osoba chora na SM może prowadzić „normalne” życie.
Życie ze stwardnieniem rozsianym nie jest do końca „normalne” w takim sensie jak życie osoby bez diagnozy. Trzeba zwracać znacznie większą uwagę na zdrowie. Życie osoby z diagnozą bardzo wcześnie zaczyna się kręcić wokół tego, by o to zdrowie dbać. Ja na przykład muszę zwracać uwagę na to, czy się wysypiam, czy się nie przemęczam. Regeneracja i odpoczynek to coś, co trzeba uwzględniać w swoim planie dnia, tygodnia, miesiąca i roku, zależy o jakiej skali wypoczynku mowa. Dla mnie najważniejsze jest znalezienie balansu i wypośrodkowanie natężenia aktywności (od razu mówię: średnio mi się to udaje). To wszystko jest częścią procesu poznawania siebie w chorobie i samej choroby. To trochę jak życie z kimś bardzo bliskim: żeby naprawdę kogoś poznać, trzeba się dotrzeć, trzeba czasu, trzeba zrozumieć wzajemne reakcje i granice. Tak samo jest z SM – każdy musi nauczyć się rozpoznawać, co oznaczają konkretne objawy właśnie u niego. W moim przypadku, kiedy się przemęczę, oprócz tzw. mgły mózgowej, występują zaburzenia czucia i ból w obrębie lewej kończyny dolnej. To dla mnie sygnał, że coś jest nie tak. Może to być kwestia zachwiania gospodarki elektrolitowej, odwodnienia, braku snu albo zbyt dużego wysiłku fizycznego. Wiem jednak, że ten palący ból jest moim papierkiem lakmusowym wyczerpania – to znak, że muszę się zatrzymać i odpocząć. Każdy odbiera inne sygnały od swojego organizmu i z czasem się ich uczy.
Czytaj więcej
– Zróżnicowanie terapii zarówno pod względem skuteczności, jak i sposobu podania, pozwala dostoso...