Walka z łysieniem: jaką cenę płacą za nią mężczyźni

Na znalezienie leku przeciwko łysieniu co roku wydaje się więcej niż na walkę z malarią. Mimo to nadal zatwierdzone są tylko dwa, znane od lat środki, które hamują utratę włosów.

Aktualizacja: 07.05.2018 05:39 Publikacja: 06.05.2018 18:54

Walka z łysieniem: jaką cenę płacą za nią mężczyźni

Foto: shutterstock

Zespoły badawcze na całym świecie intensywnie pracują nad skutecznym sposobem stymulowania mieszków włosowych na głowach mężczyzn. Na znalezienie efektywnego leku przeciwko łysieniu wydaje się miliardy dolarów rocznie, kilka razy więcej niż na walkę z malarią. Z moralnego punktu widzenia to trudne do przyjęcia, bo choć oba problemy dotykają milionów ludzi na całym świecie, to tylko jeden zbiera śmiertelne żniwo. Ten przykład wielokrotnie przywoływał, m.in. Bill Gates, mówiąc o „wadliwości kapitalizmu”. Niewątpliwie ma rację, jednak nie zmienia to faktu, że dla rzeszy mężczyzn, którym póki co malaria nie zagraża, to właśnie utrata włosów jest najbardziej palącym problemem, który pragną rozwiązać.

Łysina gorsza niż zdrada?

W pewnym momencie swojego życia aż 80 proc. mężczyzn doświadczy utraty włosów, niektórzy już po 18 roku życia. U 40 proc. widać zauważalne przerzedzenie fryzury w wieku ok. 40 lat, u 60 proc. w wieku 60 lat i u 80 proc. w wieku 80 lat. To prawidłowość, którą lekarze nazywają  „prawem dziesiątek”.

Część panów akceptuje taki stan rzeczy, ale dla większości to problem godzący w poczucie męskości. Z badań wynika, że łysienie wywołuje u mężczyzn poczucie utraty kontroli nad swoim życiem, około 75 proc. łysienie przypłaca spadkiem pewności siebie.

W jednej z ankiet przeprowadzonej w Wielkiej Brytanii zapytano mężczyzn o ich największe lęki. Wyniki były zaskakujące. Okazało się, że Brytyjczycy obawiają się m.in. choroby, śmierci, ataku terrorystycznego, a na 7 miejscu… utraty włosów (wskazało na to 17 proc. mężczyzn). Co ciekawe, niektórzy panowie woleliby stracić pracę (16 proc.) czy mieć przyprawione rogi (11 proc.) niż wyłysieć.

Winny symbol męskości: testosteron

Zakrawa na paradoks, że winowajcą w łysieniu typu męskiego jest testosteron, podstawowy męski  hormon płciowy, należący do androgenów chemiczny symbol męskości. Utrata włosów występuje na skutek nadmiaru testosteronu, a dokładniej jego aktywnej formy - dihydrotestosteronu (DHT), która jest pięć razy silniejsza od formy podstawowej. To właśnie DTH odpowiada w organizmie m.in. za regulowanie wzrostu włosów. Hormon występuje u każdego, również u kobiet. Niestety u większości mężczyzn (a także niektórych kobiet), prędzej czy później, mieszki włosowe wykazują nadwrażliwość na DHT, co kończy się ich kurczeniem, zanikiem i ostatecznie wypadnięciem włosów.

Stopień wrażliwości na DHT to dużej mierze kwestia genetyczna. Jeśli w naszej rodzinie występuje historia łysienia, to prawdopodobnie odziedziczymy ten problem. Nie bez wpływu są też czynniki środowiskowe, np. stres, zanieczyszczenie powietrza, zła dieta oraz lekarstwa, które dodatkowo mogą przyśpieszyć ten proces.

Nadal zatwierdzone tylko dwa leki

Choć reklamowanych jest mnóstwo preparatów przeciwko łysieniu, to jedynymi dwoma lekami zatwierdzonymi przez Amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków (FDA) w leczeniu utraty włosów są: minoksydyl (Rogaine) i finasteryd (Propecia). Tak samo jest w Polsce.

Działanie minoksydylu polega na silnym rozszerzaniu naczyń krwionośnych, co pobudza namnażanie się komórek mieszków w fazie wzrostu. Preparaty z minoksydylem, zarejestrowane do łysienia androgenowego w Polsce to: Alopexy 5% (dla mężczyzn), Loxon 2% i 5% (dla mężczyzn i kobiet), Minovivax 2% (dla osób dorosłych), Minovivax 5% (dla mężczyzn w wieku 18–65 lat), Piloxidil 2% (dla mężczyzn i kobiet w wieku 18–65 lat). Leki te mają postać płynu do wcierania w skórę głowy i są dostępne bez recepty.

Preparatów z finasterydem, pod różnymi nazwami handlowymi, jest wiele. Mają postać tabletek i wydawane są tylko na receptę. Stosuje się je również przeciwko rozrostowi gruczołu krokowego u mężczyzn, w profilaktyce raka prostaty. Działanie finasterydu w uproszczeniu polega na redukcji szkodliwego dla włosów DTH poprzez zmianę metabolizmu testosteronu.

Pytanie, czy warto?

I minoksydyl i finasteryd mogą okazać się skuteczne w zahamowaniu dalszej utraty włosów, ale zazwyczaj nie prowadzą do spektakularnego ich odrastania i wypełnienia łysych miejsc. Często skutkują najwyżej wyrośnięciem delikatnych cienkich włosków. Minoksydyl może powodować przejściowe masowe wypadanie włosów (co trudno spokojnie znosić) i podrażnienia skóry głowy.

Są też doniesienia, że łykanie finasterydu może prowadzić do dość nieprzyjemnych dla mężczyzn skutków ubocznych: obniżenia popędu płciowego, zaburzeń erekcji, a zaburzeń nastroju.

–  To ironia losu, że środki przeciw wypadaniu włosów, które mężczyźni stosują dla zachowania atrakcyjności, tak naprawdę godzą w ich prawdziwą męskość – pisze dr Mark Moyad, dyrektor Kliniki Medycyny Alternatywnej i Komplementarnej w Centrum Medycznym Uniwersytetu w Michigan, („Przewodnik po świecie Suplementów”, Łódź 2016).

Na szczęście informacje zawarte w wytycznych Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego brzmią uspokajająco. Wnika z nich, że do tego rodzaju zaburzeń dochodzi bardzo rzadko, a zdecydowana większość mężczyzn dobrze znosi kurację finasterydem, jak również kurację skojarzoną z minoksydylem.

Nie zmienia to faktu, że leczenie trzeba stosować stale, ponieważ jego przerwanie oznacza automatyczny powrót łysienia. 

– Wielu mężczyznom tracącym włosy zalecam po prostu, by ogolili głowę i przestali się tym przejmować. Dzięki temu mogą zaoszczędzić mnóstwo czasu i pieniędzy, a także poprawić swoje życie seksualne. Na dłuższą metę przyniesie to największą satysfakcję - radzi swoim pacjentom dr Moyad.

Zespoły badawcze na całym świecie intensywnie pracują nad skutecznym sposobem stymulowania mieszków włosowych na głowach mężczyzn. Na znalezienie efektywnego leku przeciwko łysieniu wydaje się miliardy dolarów rocznie, kilka razy więcej niż na walkę z malarią. Z moralnego punktu widzenia to trudne do przyjęcia, bo choć oba problemy dotykają milionów ludzi na całym świecie, to tylko jeden zbiera śmiertelne żniwo. Ten przykład wielokrotnie przywoływał, m.in. Bill Gates, mówiąc o „wadliwości kapitalizmu”. Niewątpliwie ma rację, jednak nie zmienia to faktu, że dla rzeszy mężczyzn, którym póki co malaria nie zagraża, to właśnie utrata włosów jest najbardziej palącym problemem, który pragną rozwiązać.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Zdrowie
Choroby zakaźne wracają do Polski. Jakie znaczenie mają dziś szczepienia?
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Zdrowie
Peru: Liczba ofiar tropikalnej choroby potroiła się. "Jesteśmy w krytycznej sytuacji"
Zdrowie
W Szwecji dziecko nie kupi kosmetyków przeciwzmarszczkowych
Zdrowie
Nerka genetycznie modyfikowanej świni w ciele człowieka. Udany przeszczep?
Zdrowie
Ptasia grypa zagrozi ludziom? Niepokojące sygnały z Ameryki Południowej