Rz: Od chwili, gdy zacznie obowiązywać pakiet onkologiczny, dzieli nas kilkanaście dni. Będziemy świadkami znaczącej reformy czy spektakularnej porażki?
poseł Tomasz Latos:
Niestety, będzie porażka i mówię to bez satysfakcji. Z punktu widzenia pacjentów sukces w tym przypadku byłby potrzebny. Pacjenci bardzo długo czekają na diagnostykę, rozpoczęcie terapii, rozpoznania są zbyt późne. W ostatnich dziesięciu latach poprawiło się wyposażenie placówek w sprzęt diagnostyczny, ale poziom tak zwanych pięcioletnich przeżyć w przypadku wielu nowotworów wciąż sytuuje nas pod koniec listy krajów europejskich. To pokazuje, jak wiele trzeba zmienić. Niestety, nie tymi metodami, które proponuje minister. Reforma moim zdaniem w jednej części jest nieprzygotowana, a w pozostałej przygotowana źle. Rozbudzamy tylko nadzieje pacjentów. Będzie bałagan i to jest dla mnie powód do niepokoju i zmartwienia.
Pakiet zakłada zmiany na każdym szczeblu. Czy z pana perspektywy każdy tryb tej maszyny jest dobrze przygotowany do reformy?
Trzeba zmienić system funkcjonowania lekarzy rodzinnych. Środowisko jest otwarte na rozmowę i zmiany, ale to nie lekarz rodzinny powinien być osobą, na której barkach spoczywać będzie główny ciężar wychwytywania i rozpoznawania chorób nowotworowych. Oczywiście lekarz rodzinny powinien być opiekunem i przewodnikiem pacjenta po systemie oraz mieć wiedzę o objawach chorób nowotworowych i prawo skierowania na szybką diagnostykę. Do tej pory lekarz rodzinny mógł jedynie skierować do lekarza specjalisty i tutaj jego rola się kończyła. Obecnie pojawią się nowe problemy. W systemie zaproponowanym przez ministra lekarz, który wykaże się dużą ilością niepotwierdzonych kolejnymi badaniami podejrzeń – straci uprawnienia do kierowania na szybką ścieżkę diagnostyczną. Co się stanie po kilku dniach? Pojawi się u niego kolejny pacjent z objawami choroby nowotworowej – lekarz rozłoży ręce i powie: przepraszam, ale ja już nie mogę kierować pana na szybką ścieżkę. To brak zaufania do lekarzy. Nie wspomnę już o tym, że lekarzy POZ i lekarzy rodzinnych, których mamy za mało, obciążamy dodatkową pracą. Po prostu będą musieli wypełniać rozbudowane ankiety, co może wydłużyć kolejki. Czy minister zakłada, że lekarz będzie kierował pacjenta niepotrzebnie na poważne badania?