Nie wszyscy są jednak za obniżaniem poprzeczki. Nie ma też raczej szans na odwoływanie się od niezdanego egzaminu na licencję syndyka.
Choć jest ku temu okazja: za dwa tygodnie w Sejmie będzie pierwsze czytanie senackiego projektu noweli ustawy o licencji syndyka, ale nie przewiduje ona tego rodzaju zmian.
- Podczas ostatniego egzaminu na licencję syndyka na teście dostałam 186 pkt na 160 wymaganych, ale padłam na zadaniu problemowym. Oceniono je na 16 pkt, tymczasem zaliczało 20. Jeden z dwóch egzaminatorów dał mi zero punktów - napisała do "Rz" Irena W., syndyk z kilkuletnim stażem.
- Mam wrażenie, że moja praca została powierzchownie przeczytana. Nie mogę się zgodzić z tą punktacją, gdyż opisałam wszystko, co było potrzebne (przeanalizowałam to z dwoma prawnikami i przeglądałam pracę już po egzaminie).
Przewodniczący komisji egzaminacyjnej odpowiedział jej jednak, że zadanie oceniało (zgodnie z ustawą) dwóch niezależnych członków komisji. Iwona Kujawa, dyrektor Departamentu Nadzoru nad Aplikacjami Prawniczymi Ministerstwa Sprawiedliwości, odpisała z kolei, że [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=5E8A3099921AFF76A9D609B745B0A3F1?id=232158]ustawa o licencji syndyka[/link] nie daje ministrowi żadnych kompetencji do oceny wyników prac egzaminacyjnych.