Diety w Warszawie rzeczywiście były niemałe. Może gdyby były niższe nie byłoby tego niezadowolenia?
Proponowałem na początku kadencji prezydium, żebyśmy je obniżyli o 25 proc. Dałem się jednak przekonać, że pracy w Warszawie jest naprawdę dużo. Zostawiliśmy je więc w dotychczasowej wysokości. Warszawska Izba to poważne przedsiębiorstwo. Mamy tu około siedmiu tysięcy adwokatów i aplikantów, wielomilionowy budżet. Z zarządzaniem majątkiem izby wiąże się także odpowiedzialność finansowa. To jest poważna praca. Opowiadanie, że można ją wykonywać na zasadzie wolontariatu jest fikcją, populizmem.
Będzie pan teraz pracował za darmo?
Do rozstrzygnięcia tej kwestii, czyli do jesiennego zgromadzenia – tak. Później – zobaczymy. Mam nadzieję, że izba dostrzeże to, że uchwała jest całkowicie niewykonalna. Zawiera kardynalne błędy.
Jej autor, Sławomir Zdunek, twierdzi, że były one także w projekcie przygotowanym przez radę.
Szczytem bezczelności i cynizmu jest zrzucanie odpowiedzialności za tak wadliwą i niewykonalną uchwałę na radę. Została ona przecież przegłosowana wbrew naszemu stanowisku. Nasza uchwała obniżająca składkę do 200 zł, czyli o ok. 15 procent nie zyskała aprobaty mimo, że w mojej ocenie była wyważona i pozwalała dobrze wykonywać wszelkie zadania adwokatury. Mam nadzieję, że mec. Zdunek, który aspiruje do funkcji skarbnika, przyjmie odpowiedzialność za dokument, który przeforsował.