Władze norweskie zdecydowały się na taki krok pod naciskiem rodzimych przedsiębiorców, którym brakuje rąk do pracy, a Polaków uważają za dobrych kandydatów do zatrudnienia, m.in. w budownictwie, stalowniach i rolnictwie.
Ułatwienia, jakie zafundowano im od początku 2008 r., polegają nie tylko na umożliwieniu pracy od razu po złożeniu wniosku o pozwolenie, ale również na skróceniu oczekiwania na ten dokument. Jeszcze niedawno trwało to nawet kilka tygodni, obecnie norweska administracja powinna uporać się z wnioskiem w ciągu pięciu dni. Ma to największe znaczenie dla pracowników sezonowych, którzy przyjeżdżają np. do zbioru truskawek czy jabłek i nie mogą pozwolić sobie na długie czekanie na pozwolenie.
Polscy pracownicy w Norwegii należą do szczególnie cenionych. Dotyczy to nie tylko budowlańców czy robotników rolnych, którzy właściwie wszędzie znajdują uznanie, ale także kosmetyczek, sprzątaczek, pielęgniarek, kucharzy czy nauczycieli. Sami zresztą twierdzą, że żyje im się w tym kraju dobrze, a miejscowi są do nich przyjaźnie nastawieni.
Również norweskie zarobki są zadowalające. Polak może tam zarobić średnio ok. 15 tys. koron miesięcznie (w przeliczeniu około 6,4 tys. zł). W takich zawodach jak ślusarz czy spawacz jest to mniej więcej dwa razy tyle co w Polsce. Ponadto mają szansę na premie i dodatki wypłacane przez tamtejszych pracodawców dosyć chętnie. Nadgodziny liczone są podwójnie. W efekcie nasi rodacy mogą zarobić na utrzymanie i jeszcze sporo odłożyć. Zwykle pieniądze przesyłają rodzinom w kraju.
Do Norwegii wyjeżdżają przede wszystkim młodzi mężczyźni, którzy często zostawiają w Polsce rodziny. Dlatego też zwykle myślą o powrocie za jakiś czas, często m.in. dlatego nie uczą się miejscowego języka. A to okazuje się błędem. Mimo że właściwie wszyscy Norwegowie mówią po angielsku, to jednak większość dokumentów sporządzana jest po norwesku (także tych chroniących przed ewentualnymi nadużyciami ze strony pośredników w znalezieniu pracy). Nie rozumiejąc, co jest w nich napisane, nasi rodacy nie wiedzą, jak mogą się bronić przed nieuczciwością, która i tutaj się zdarza. Znajomość języka pozwala też więcej zarobić, głównie w takich branżach, jak hotelarstwo czy opieka medyczna, a nawet sprzątanie domów. Bezpośredni kontakt to ułatwienie dla obu stron.