Polakom coraz łatwiej dostać pracę w Norwegii

Od 1 stycznia nasi rodacy, którzy chcą się zatrudnić w Norwegii, mogą zacząć pracę, zanim dostaną pozwolenie. A jest ich już w tym kraju 120 tysięcy

Publikacja: 15.01.2008 00:42

Flekkejord, Norwegia

Flekkejord, Norwegia

Foto: Fotorzepa, Marta Rydel Mar Marta Rydel

Władze norweskie zdecydowały się na taki krok pod naciskiem rodzimych przedsiębiorców, którym brakuje rąk do pracy, a Polaków uważają za dobrych kandydatów do zatrudnienia, m.in. w budownictwie, stalowniach i rolnictwie.

Ułatwienia, jakie zafundowano im od początku 2008 r., polegają nie tylko na umożliwieniu pracy od razu po złożeniu wniosku o pozwolenie, ale również na skróceniu oczekiwania na ten dokument. Jeszcze niedawno trwało to nawet kilka tygodni, obecnie norweska administracja powinna uporać się z wnioskiem w ciągu pięciu dni. Ma to największe znaczenie dla pracowników sezonowych, którzy przyjeżdżają np. do zbioru truskawek czy jabłek i nie mogą pozwolić sobie na długie czekanie na pozwolenie.

Polscy pracownicy w Norwegii należą do szczególnie cenionych. Dotyczy to nie tylko budowlańców czy robotników rolnych, którzy właściwie wszędzie znajdują uznanie, ale także kosmetyczek, sprzątaczek, pielęgniarek, kucharzy czy nauczycieli. Sami zresztą twierdzą, że żyje im się w tym kraju dobrze, a miejscowi są do nich przyjaźnie nastawieni.

Również norweskie zarobki są zadowalające. Polak może tam zarobić średnio ok. 15 tys. koron miesięcznie (w przeliczeniu około 6,4 tys. zł). W takich zawodach jak ślusarz czy spawacz jest to mniej więcej dwa razy tyle co w Polsce. Ponadto mają szansę na premie i dodatki wypłacane przez tamtejszych pracodawców dosyć chętnie. Nadgodziny liczone są podwójnie. W efekcie nasi rodacy mogą zarobić na utrzymanie i jeszcze sporo odłożyć. Zwykle pieniądze przesyłają rodzinom w kraju.

Do Norwegii wyjeżdżają przede wszystkim młodzi mężczyźni, którzy często zostawiają w Polsce rodziny. Dlatego też zwykle myślą o powrocie za jakiś czas, często m.in. dlatego nie uczą się miejscowego języka. A to okazuje się błędem. Mimo że właściwie wszyscy Norwegowie mówią po angielsku, to jednak większość dokumentów sporządzana jest po norwesku (także tych chroniących przed ewentualnymi nadużyciami ze strony pośredników w znalezieniu pracy). Nie rozumiejąc, co jest w nich napisane, nasi rodacy nie wiedzą, jak mogą się bronić przed nieuczciwością, która i tutaj się zdarza. Znajomość języka pozwala też więcej zarobić, głównie w takich branżach, jak hotelarstwo czy opieka medyczna, a nawet sprzątanie domów. Bezpośredni kontakt to ułatwienie dla obu stron.

Te ogólnie sprzyjające warunki powodują, że coraz więcej Polaków szuka pracy w Norwegii. Obecnie zajmujemy tam pierwsze miejsce wśród obcokrajowców. Wyprzedzamy mieszkających po sąsiedzku Szwedów (ponaddwukrotnie), następnie: Niemców, Litwinów i obywateli państw południowo-wschodniej Azji.

Coraz częściej też nasi rodacy rejestrują w Norwegii własne firmy, przeważnie budowlane.

Wprawdzie płacą wówczas 25 proc. VAT, ale rozwiązanie to jest i tak korzystne, głównie dlatego, że przez pierwszy rok działalności pozwala im uniknąć płacenia 28 proc. podatku. Nie mają na to szansy osoby zatrudnione na umowę o pracę.

Poza wspomnianym 28-proc. podatkiem lokalnym, po przekroczeniu 400 tys. koron dochodu trzeba też odprowadzać podatek państwowy. Wynosi on, zależnie od wysokości uzyskanych w Norwegii zarobków, 9 lub 12 proc.

Polacy pracują w Norwegii na różnych zasadach. Jedni są delegowani przez krajowych pracodawców, inni zatrudniają się w firmach norweskich, jeszcze inni wybierają samozatrudnienie. Ci ostatni odliczają koszty uzyskania przychodu. Pracownicy zaś mają prawo do tzw. ulgi minimalnej – maksymalnie 67 tys. koron. Cudzoziemcy lata mogą też skorzystać z 10-proc. ulgi – do wysokości 40 tys. koron. Jeśli z niej zrezygnują, przysługuje im odliczenie faktycznych kosztów, np. dojazdu do i z pracy (do 12,8 tys. koron), składek na związki zawodowe (do 2,7 tys. koron). Różne są też składki na ubezpieczenie społeczne. Pracownicy płacą 7,8 proc., przedsiębiorcy 11 proc. Wybierając formę zatrudnienia, warto więc skalkulować jej koszty.

Władze norweskie zdecydowały się na taki krok pod naciskiem rodzimych przedsiębiorców, którym brakuje rąk do pracy, a Polaków uważają za dobrych kandydatów do zatrudnienia, m.in. w budownictwie, stalowniach i rolnictwie.

Ułatwienia, jakie zafundowano im od początku 2008 r., polegają nie tylko na umożliwieniu pracy od razu po złożeniu wniosku o pozwolenie, ale również na skróceniu oczekiwania na ten dokument. Jeszcze niedawno trwało to nawet kilka tygodni, obecnie norweska administracja powinna uporać się z wnioskiem w ciągu pięciu dni. Ma to największe znaczenie dla pracowników sezonowych, którzy przyjeżdżają np. do zbioru truskawek czy jabłek i nie mogą pozwolić sobie na długie czekanie na pozwolenie.

Pozostało 81% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów