Spirala płacowo-cenowa zaczęła się już nakręcać

Wynagrodzenia rosną szybciej niż wydajność pracy – szacują ekonomiści. Na razie skala zjawiska nie jest groźna dla gospodarki, ale trzeba uważać, by nie wymknęła się spod kontroli.

Publikacja: 01.06.2022 21:00

Spirala płacowo-cenowa zaczęła się już nakręcać

Foto: Adobe Stock

Rozkręcenie się na dobre spirali płacowo-cenowej prowadzi do zamkniętego koła napędzających się wzajemnie podwyżek i płac, i cen, a w efekcie do wywindowania inflacji do horrendalnych poziomów. Albo co najmniej do utrwalenia się jej na długi okres na dwucyfrowych wynikach. W Polsce wynagrodzenia rosną bardzo dynamicznie, niewątpliwie pod presją oczekiwań ze strony pracowników, by wyrównać im rosnące koszty życia, w mniejszym stopniu w efekcie wzrostu ich produktywności. Pytanie jednak, czy już mamy do czynienia z tak groźną spiralą?

Jak rośnie wydajność

Odpowiedź nie jest taka prosta, ponieważ powinna opierać się na twardych danych o wydajności pracy, a tych jednak mamy niewiele. Przykładowo, GUS podaje, że w przemyśle wydajność pracy (i jest to jedyny sektor, o którym można znaleźć miesięczne informacje) w okresie styczeń–kwiecień była o 13,5 proc. większa niż przed rokiem, podczas gdy średnia płaca – o 10,7 proc.

Wynikałoby z tego, że spirali nie ma, przynajmniej w przemyśle. Ale ekonomiści mają własne szacunki, które pokazują coś innego. – Z danymi o wynikach przemysłu jest pewien problem – komentuje Karol Pogorzelski, ekonomista Banku Pekao. – Bo GUS podaje, że w ostatnich miesiącach produkcja energii elektrycznej wzrosła bardzo mocno, od 30 do nawet 80 proc. Inne źródła z gospodarki realnej nie potwierdzają jednak tak ogromnych zwyżek, a tym samym pod znakiem zapytania stoi cały, relatywnie wysoki wzrost wydajności w całym przemyśle – wyjaśnia.

Zdaniem Pogorzelskiego, biorąc pod uwagę sytuację w sektorze przedsiębiorstw oraz w usługach, gdzie zarobki rosną jeszcze szybciej niż przemyśle, można jednak ocenić, że mamy już w Polsce spiralę płacowo-cenową. – Widać to choćby po tym, że dynamika płac dochodzi do 15 proc., czyli jest dwa razy wyższa niż długookresowa średnia. Trudno uwierzyć, by wydajność pracy również wzrosła dwukrotnie – zaznacza Pogorzelski.

Kiedy hamowanie płac

Także zdaniem Piotr Bujaka, głównego ekonomisty PKO BP, tempo wzrostu płac przewyższa tempo wzrostu wydajności. Z jego szacunków wynika, że tzw. jednostkowe koszty pracy (mówiąc w uproszczeniu to wartość PKB wypracowana przez jednego zatrudnionego, z uwzględnieniem wzrostu wynagrodzeń) wzrosły w I kw. o 2,5–2,7 proc.

Jednocześnie Bujak zaznacza, że jego zdaniem nie jest to sygnał, by w gospodarce działo coś dramatycznie złego. – Przede wszystkim wzrost jednostkowych kosztów pracy do 3 proc. jest zgodny z celem inflacyjnym NBP i nie jest czymś odbiegającym od normy. Poza tym realny wzrost płac wyraźnie hamuje, co oznacza, że nie ma dużych szans, by spirala płacowo-cenowa miałaby się rozkręcić w niebezpiecznej skali – podkreśla Bujak.

– Oczywiście opieramy się na szacunkach, jednak wydaje się, iż ryzyko, że sytuacja w Polsce wymknie się pod kontroli, nie jest duże – ocenia też Pogorzelski. – Niemniej trzeba przyznać, że wysoka dynamika płac oznacza, że trudniej będzie walczyć z inflacją i RPP będzie musiała podnosić stopy procentowe dłużej i mocniej niż w tych krajach, które też borykają się z wysoką inflacją, ale wynagrodzenie nie rośnie tak szybko jak w Polsce.

Ryzyko rośnie

Natomiast Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego, jest większym pesymistą w tym względzie. – Jak wynika z naszych szacunków, jednostkowe koszty pracy rosną mocniej. Mamy w Polsce dosyć silną spiralę płacowo-cenową, i to już od jakiegoś czasu, co widać po rozprzestrzeniającej się inflacji na wszystkie towary i usługi. Gdy w kolejnych kwartałach dynamika PKB zacznie hamować, będzie ona jeszcze bardziej widoczna – zaznacza Benecki.

Pytanie, czy może być jeszcze gorzej? Jego zdaniem jest takie ryzyko, ponieważ Polacy wierzą w trwałość wysokiej inflacji i będą wywierać presję na wysokie podwyżki (co przełoży się na wzrost cen, dalsze podwyżki itp.). Jednak wyrwanie się z tego zamkniętego kręgu jest możliwe przy optymalnej polityce antyinflacyjnej.

– Wiele krajów i banków centralnych zapobiega rozkręceniu się spierali płacowo-cenowej poprzez działania wyprzedzające, czyli podwyżki stóp procentowych wraz z zacieśnieniem polityki fiskalnej. Ale w Polsce polityka budżetowa jest ekspansywna. Może to oznaczać, że wszyscy zapłacimy cenę w postaci wysokich stóp procentowych – ostrzega Benecki.

Czytaj więcej

Pewna przyszłość fachowców w tych zawodach. Polacy nie garną się do nich

Rozkręcenie się na dobre spirali płacowo-cenowej prowadzi do zamkniętego koła napędzających się wzajemnie podwyżek i płac, i cen, a w efekcie do wywindowania inflacji do horrendalnych poziomów. Albo co najmniej do utrwalenia się jej na długi okres na dwucyfrowych wynikach. W Polsce wynagrodzenia rosną bardzo dynamicznie, niewątpliwie pod presją oczekiwań ze strony pracowników, by wyrównać im rosnące koszty życia, w mniejszym stopniu w efekcie wzrostu ich produktywności. Pytanie jednak, czy już mamy do czynienia z tak groźną spiralą?

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wynagrodzenia
Daleko do równych zarobków kobiet i mężczyzn na Wyspach
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Wynagrodzenia
Pracownicy nie walczą o podwyżki. To temat tabu
Wynagrodzenia
Płaca minimalna rządzi podwyżkami. Ile przeciętnie zarabiają Polacy?
Wynagrodzenia
Polacy zarobków nie ujawniają nawet najbliższym
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Wynagrodzenia
Koniec szybkich podwyżek płacy minimalnej? Tusk przejmuje pałeczkę po PiS