Kulawa moralność
Pierwsza rzecz to priorytety, jakie mamy w życiu codziennym, w tym w naszych troskach i poczuciu odpowiedzialności. Otóż, jak wskazuje wielu socjologów, prawie wyłącznie ograniczone są do wąskiego kręgu prywatnego (rodzinno-przyjacielskiego, często z przysłowiowej „piaskownicy"), a nie wystarcza ich na sprawy publiczne.
Socjolodzy często piszą, że jesteśmy społeczeństwem domowym czy chałupniczym. Wysunęli hipotezę próżni społecznej. Oznacza to, że nasze życie koncentruje się właśnie w małych enklawach rodzinno-towarzyskich, które mają często charakter samopomocowy. Większość potrzeb tu właśnie zaspokajamy (rodzice czy znajomi załatwią pracę, pożyczą pieniądze itp.). Poza tym kręgiem rozciąga się obywatelska pustynia (próżnia). Oznacza to sferę, w której nie mamy relacji opartych na odpowiedzialności z ludźmi, których bezpośrednio nie znamy, ale z którymi mogłaby nas połączyć jakaś sprawa ideowa czy troska o środowisko, innych itp. W kolejnym, najszerszym kręgu naszego życia znajdują się głównie abstrakcje, jak naród. Ważny w pewnych chwilach, ale w codziennym życiu bez większego znaczenia jako motyw postępowania.
Innymi słowy – Polacy świetnie poruszają się w świecie spraw prywatnych, ale z wyuczoną bezradnością w sprawach publicznych.
Wobec powyższego politykowi z jego wzorcami trudno jest o odpowiedzialność, gdy w grę nie wchodzi jego dobro własne czy własnego kręgu. Nie przywiązuje wagi do tego, czy rzeczywiście czyni szkody, siejąc wulgaryzmy, demonstrując prymitywizm, szkalując innych, oskarżając łatwo o najgorsze rzeczy, jak zdrada narodowa itp. Nie pomyśli, że obniża standardy, zatruwa publiczne dyskusje, daje katastrofalny przykład innym.
Nieważna jest dla niego opinia nieznanych mu ludzi, bo liczy się dla niego to, co powiedzą w najbliższym kręgu rodzinnym, a ten zwykle nie szczędzi ciepłych słów. Polityk wie, że musi zabiegać o własne dobra. Musi bezwiednie pozostawać na usługach partyjnych liderów, bo od nich zależy jego dochód, a ci często przymuszają go do podgrzewania wrogości w starciach politycznych.
Ten problem jest znacznie szerszy. Dlatego tak trudno zapłacić wyznaczony podatek, uszanować własność publiczną, solidnie wykonać pracę, zwłaszcza w sektorze publicznym (dobrze wybudować drogę, chodnik, wychowywać cudze dziecko, docenić wkład innych itp.). Tak trudno skoncentrować się na tym, aby nie wyrządzać krzywdy w sferze publicznej, bo jej znaczenia prywatne radary nie wyłapują. To jest sfera, z której należy czerpać korzyści dla prywatnej enklawy bez względu na sposób. Trzeba przytaszczyć łup.