Magdalena Adamowicz przyznała w rozmowie z Onetem, że był to najtrudniejszy rok w życiu. - Myślę z dużą rozpaczą o tym, co się stało, ale staram się odnajdywać jakieś pozytywne efekty tego - powiedziała. - By ta śmierć nie poszła na marne, postawiłam zaangażować się w walkę z mową nienawiści. Dzisiaj ta nienawiść inaczej się rozprzestrzenia. Kiedyś jeden drugiemu powiedział, że go nienawidzi, a świadkami było co najwyżej kilka czy kilkanaście osób - dodała. - Dzisiaj w ciągu kilku sekund milionowa społeczność może się o tym dowiedzieć. Stąd jest ta groza. Do tego jest sporo różnych manipulacji, fałszywych informacji, są farmy trolli. Chcę walczyć z taką dezinformacją - zaznaczyła.
Adamowicz, zapytana czy nie ma dosyć pytań odnośnie tego, co wydarzyło się rok temu, przyznała, że „ma nadzieję, że one się skończą”. - Że po 14 stycznia ten czas się skończy. Nie będę już chciała o tym więcej rozmawiać. Teraz jeżeli ludzie pytają i chcą wiedzieć, to jest ten czas, kiedy odpowiadam na te pytania. Ale nie ukrywam, że chce ten okres zamknąć - zaznaczyła. - Wiele osób ciągle pyta o te wydarzenia i to mimo że powiedziałam już bardzo dużo na ten temat. Najpierw był jeden duży wywiad po śmierci męża. Później długo była cisza. Ale teraz jest ten czas, że tych rozmów znów jest więcej - dodała. Podkreśliła także, że „śmierć stała się brutalnym, okrutnym aktem”. - Uważam, że mam mandat do tego by o tym mówić, by przestrzegać przed mową nienawiści - podkreśliła Adamowicz, ale dodała jednocześnie, że „nie czuje się politykiem”. - Weszłam do polityki, by coś zmienić. Na ten moment to zaczynam pracę w parlamencie i już mam kilka rzeczy, które zlecono mi do przygotowania. Kojarząc właśnie, że zajmuje się tym tematem. Nie żałuję mojej decyzji o wejściu do polityki - stwierdziła.
Podczas rozmowy przytoczono słowa, wypowiedziane przez Adamowicz podczas pogrzebu jej męża. - Wierzę, że to dobro rozleje się dalej, na inne miasta i cały świat, że podziały zaczną się zacierać i skończy się fala nienawiści - mówiła wówczas. Zapytana, co pod tym względem zmieniło się przez ten rok w Polsce, Magdalena Adamowicz powiedziała, że „w Gdańsku było szczególnie widać, jak ludzie się zjednoczyli”. - Bardziej zżyli. Do Gdańska przyjechało mnóstwo ludzi. Proboszcz Bazyliki Mariackiej mówił, że nigdy nie było tutaj tylu ludzi, którzy ewidentnie przyjeżdżali zobaczyć grób Pawła - powiedziała. - To wszystko uświadomiło ludziom wagę problemu. To, że był hejt i że ludzie się nienawidzą, wiadomo było od zawsze. Ale ta śmierć, to zabójstwo uświadomiło ludziom jak to jest groźne, jak to jest niebezpieczne. Niektórzy wyciągnęli z tego wnioski, przynajmniej na początku. Ale jeżeli pyta pan np. o polityków, to pozytywne jest to, że nagle retoryka u niektórych polityków się zmieniła i wielu z nich zaczęło mówić o mowie nienawiści - podkreśliła.
Magdalena Adamowicz odniosła się także do tego, że rok temu namawiała Jurka Owsiaka, aby wrócił do Orkiestry. - Mam satysfakcję, bo Jurek mówił mi wtedy, że bardzo wiele osób go namawiało do zmiany decyzji, ale moje słowa były dla niego decydujące. I cieszę się, bo uważam, że nie może wygrać zło. Nie możemy dać się zastraszyć. Nie możemy dać się sterroryzować - stwierdziła. - I takiej dobrej rzeczy jaką jest WOŚP, ta tragiczna śmierć nie może przekreślić. Nie można dać zwyciężyć złu, bo dobro i prawda musi wygrać. Cieszę się, że Orkiestra gra dalej i że ja również będę chodzić z puszką i zbierać pieniądze. Śladami męża - dodała.