Życiorys niezwykły - na długą i barwną powieść, więc tu tylko telegraficzny skrót. Jerzy Pomianowski - wnuk żydowskiego kantora i kompozytora A.B. Birnbauma - urodził się w roku 1921 w robotniczej Łodzi, jego ojciec Stanisław Pomianowski był technikiem włókiennikiem, matka, Janina z domu Kliger, nauczycielką. Maturę zdał w Polskim Społecznym Gimnazjum Męskim (polskiego uczył go Mieczysław Jastrun). Przed wojną zdążył jeszcze rozpocząć studia filozoficzne na Uniwersytecie Warszawskim (u Tadeusza Kotarbińskiego). Zachęcony przez Stanisława Ignacego Witkiewicza debiutował literacko w tygodniku "Próby" tekstem "Na śmierć Leśmiana", zamieszczał felietony w piśmie PPS "Młodzi idą", pisał także dla "Szpilek" i teatru Cricot I.
W 1939 roku jako poborowy 36. Pułku Legii Akademickiej ranny, znalazł się w szpitalu w Łucku na Wołyniu. Po wejściu Armii Czerwonej trafił do kopalni węgla w Donbasie, potem do Tadżykistanu, gdzie rozpoczął studia lekarskie. Pracował w prosektorium i w pogotowiu ratunkowym. Medycynę skończył w Moskwie.
Po powrocie z armią Berlinga do Polski był kolejno lekarzem, krytykiem teatralnym, scenarzystą, kierownikiem literackim Teatru Narodowego i zespołu filmowego "Syrena". Wykładał dzieje dramatu w Studium Dziennikarskim Uniwersytetu Warszawskiego (jego słuchaczkami były m. in. Hanna Krall i Agnieszka Osiecka). Ogłosił cztery tomy szkiców teatralnych, napisał powieść "Koniec i początek" (Jan Rybkowski sfilmował ją jako "Godziny nadziei") i bablowską w klimacie sztukę "Sodoma i Odessa", był publicystą wielu czasopism. Należał do PZPR, ale po usunięciu z niej "rewizjonisty" Leszka Kołakowskiego zerwał więzy z partią.
Po czystkach marca 1968 roku opuścił kraj. We Włoszech "przekształcił się z ryby w ichtiologa": wykładał literaturę polską na uniwersytetach w Rzymie, Bari, Florencji i Pizie. Na emigracji nawiązał kontakt z "Kulturą" i stał się stałym współpracownikiem pisma Jerzego Giedroycia - jako tłumacz i publicysta. Publikował też w periodykach włoskich, francuskich i niemieckich.
"Nowaja Polsza" - od Smoleńska po Sachalin