Warszawa: największa polska aglomeracja i wielki wstyd wśród stolic UE. Jedna nieskończona linia metra, rozbabrane lotnisko i brak obwodnicy. Szansą na wyrwanie się z cywilizacyjnego dołka są dotacje z Brukseli w ramach budżetu 2007 – 2013, w którym Polska jest największym beneficjentem.
12 projektów z Warszawy znajduje się już na tzw. liście indykatywnej Ministerstwa Rozwoju Regionalnego – to zaakceptowany przez Komisję Europejską spis pewniaków, które nie muszą rywalizować z inwestycjami z innych miast. Łączna wartość tych przedsięwzięć to ponad 9,2 mld zł, z czego UE ma zwrócić 5 mld zł (przy przeliczniku: 4 zł za 1 euro).
Najwięcej zyska Metro Warszawskie, które na budowę drugiej linii – z Bemowa przez Śródmieście, pod dnem Wisły i na Bródno – dostanie 3,6 mld zł. Oprócz tego znajdziemy na liście budowę praskiego odcinka obwodnicy Śródmieścia, bez której prawobrzeżna Warszawa może udusić się w korku, a także wyśmiewane z powodu architektury Muzeum Sztuki Nowoczesnej (pełna lista inwestycji obok).
Władze miasta mają jednak nadzieję, że na tym nie koniec. W kuluarach ratusza można usłyszeć, że po zwycięskich dla PO wyborach nastał korzystny czas dla Warszawy – rząd i miasto są nastawione proinwestycyjnie i pochodzą z tej samej opcji politycznej. Apetyty miejskich instytucji i spółek są ogromne.
– Liczymy na dokonanie korzystnych dla Warszawy korekt na liście indykatywnej, a także skuteczną rywalizację z innymi miastami w konkursach na pieniądze spoza listy – mówi szef miejskiego Biura Funduszy Europejskich Michał Olszewski. – Zaległości są w Warszawie gigantyczne. Stolicy i tak potrzeba trzy razy więcej, niż jest w ogóle do wzięcia – wylicza.