Motyw dziewczynki w czerwonej czapeczce jest tak stary jak mity. Już Kronos pożarł własne dzieci, które jednak w cudowny sposób ocalały. Natomiast w łacińskiej legendzie z 1023 roku pojawia się dziewczynka w czerwonym nakryciu głowy wychowująca się wśród wilków. Ponad 600 lat później skorzystał z niej Charles Perrault, powołując do życia Czerwonego Kapturka. Jego baśń miała smutny finał – bohaterka ginęła pożarta przez wilka.
Dopiero bracia Grimm rozpowszechnili ją w wersji, którą znamy – dziewczynka szczęśliwie wracała do życia, a jej niewinność triumfowała nad złem.
Jednak w XXI wieku kanoniczne wersje baśni są w odwrocie. Popkultura każe dzieciom dorastać w przyspieszonym tempie, a dorosłych skłania do poszukiwania w sobie dziecka. Dlatego tradycyjne opowieści baśniowe są odświeżane, mieszają się w nich różne symbole i motywy, tak by odpowiadały współczesnej wrażliwości.
Tym tropem poszedł Maciej Kowalewski, nowy dyrektor Teatru Na Woli, który napisał musical „Czerwony Kapturek. Ostateczne starcie”. Inspiracji szukał w komputerowych animacjach z Hollywood („Shrek”), superprodukcjach science fiction („Matrix”) i innych bajkach.
W musicalu odnajdziemy więc wiele dziwacznych stworów, np. zarozumiałego Jelenia (Tadeusz Chudecki) i wyszydzanego przez wszystkich Skarpetkonosa (ponownie Tadeusz Chudecki, który w spektaklu gra jeszcze ojca bohaterki). A sam Czerwony Kapturek (Monika Rowińska) z niewinnej dziewczynki w pelerynce zmienił się w zaradną chłopczycę w dresowej bluzie z kapturem.