Europa musi sobie z Rosją radzić sama

Wielka Brytania utraciła prawo do wymagania od innych uczciwości. Przedstawiciele wszystkich trzech brytyjskich partii z radością utrzymywali towarzyskie kontakty z rosyjskimi oligarchami – przekonuje Edward Lucas, dziennikarz tygodnika „The Economist” w rozmowie z Wojciechem Lorenzem

Aktualizacja: 25.11.2008 07:48 Publikacja: 24.11.2008 17:28

Edward Lucas

Edward Lucas

Foto: Fotorzepa

[b]Unia Europejska postanowiła wznowić negocjacje dotyczące nowej umowy o partnerstwie z Rosją, chociaż Kreml nie wycofał wojsk z Osetii Południowej i Abchazji, wysłanych tam w czasie konfliktu z Gruzją. Czy to zwycięstwo Rosji? [/b]

[b]Edward Lucas:[/b] Rosja wygrała w tym sensie, że udało się jej unaocznić po raz kolejny, jak bardzo Europa jest podzielona. Te podziały są zbyt duże, aby Unia Europejska była w stanie podjąć jakieś znaczące działania wobec Rosji. Kreml wygrał też w tym sensie, że pokazał, jak bardzo Stany Zjednoczone są ograniczone w swoich możliwościach działania na terenach byłego bloku wschodniego, zwłaszcza jeśli nie mają wsparcia Europy. Ale Rosja przegrała tam, gdzie toczyła walkę o uznanie świata dla niepodległości Osetii Południowej i Abchazji. Kreml został poniżony, kiedy żaden z jego najbliższych sojuszników go nie poparł i nie zdecydował się na formalne uznanie obu prowincji. Kolejną porażką było to, że wojna podważyła zaufanie inwestorów do Rosji, i to tuż przed wybuchem światowego kryzysu finansowego, który poważnie się odbił na tamtym rynku. Opinia kraju nieprzewidywalnego była naprawdę ostatnią rzeczą, jakiej Rosja potrzebowała.

[b]Zachodni przywódcy zapewniają, że to już nie będzie „business as usual”, czyli robienie interesów jak gdyby nic się nie stało. Ale na razie nic nie wskazuje na to, aby ktoś poza Polską próbował się uniezależniać od dostaw z Rosji. Wręcz przeciwnie. Niemieccy dyplomaci jak mantrę powtarzają, ile gazu Unia będzie potrzebować w przyszłości i że jedyna możliwość to zwiększenie importu z Rosji. [/b]

Rosja przez kilka lat zbudowała poważną sieć wpływów w świecie zachodnim. Bardzo sprytnie wykorzystywała naciski finansowe, stosując broń energetyczną i dyplomatyczną manipulację. Bardzo ważną rolę odegrało tu coś, co nazywam schröderyzacją, czyli obsadzanie ważnych stanowisk wpływowymi osobistościami z krajów zachodnich i kupowanie sobie przychylności elit. Najbardziej znanym przykładem jest były kanclerz Gerhard Schröder, który został szefem rady nadzorczej spółki Nordstream budującej gazociąg północny, ale takich przypadków jest dużo więcej. Rosja liczy więc, że dzięki swoim wpływom przekona Europę, aby robiła z nią interesy, jakby nigdy nic się nie stało. I gdyby nie to, że inwestorzy na razie uznali ją za ryzykowne miejsce do inwestowania, pewnie by się jej to udało. W mojej książce „Nowa zimna wojna” pokazałem jak na dłoni, że europejscy politycy już kilka lat temu mieli dość sygnałów wskazujących, że trzeba się zabrać do neutralizowania wpływów Rosji, ale nie chcieli tego zrobić.

[b]Po stronie państw, które nawołują do współpracy z Rosją, stanęła nawet Wielka Brytania. To chyba wolta w brytyjskiej polityce zagranicznej. Czy to także efekt rosyjskiej polityki budowania wpływów? [/b]

Moim zdaniem Wielka Brytania utraciła właśnie prawo do wymagania od innych uczciwości i przestrzegania zasad w polityce. Po pierwsze dopuściła do tego, aby na londyńską giełdę wlała się fala rosyjskich pieniędzy zarobionych przez przedsiębiorstwa niedziałające zgodnie z zasadami gospodarki rynkowej. Co gorsza pojawiły się zarzuty, że przedstawiciele wszystkich trzech głównych partii politycznych z radością utrzymywali towarzyskie kontakty z rosyjskimi oligarchami. Niektórzy z nich cieszą się taką reputacją, że amerykańskie władze nie chcą im przyznać wizy. Chciałbym myśleć, że Wielka Brytania nie wpadła w sidła zastawione przez Rosję i że sprawa zabójstwa w Londynie byłego agenta FSB Aleksandra Litwinienki dwa lata temu stała się rzeczywiście dzwonkiem alarmowym, ale wygląda na to, że nasz kraj też jeszcze czeka na przebudzenie.

[wyimek]Sarkozy chce wybić się na pozycję europejskiego lidera i w tym celu jest skłonny postawić na szali interesy mniejszych krajów, które rzeczywiście mogą obawiać się Rosji [/wyimek]

[b]O zmianie kursu musiał zdecydować premier Gordon Brown. Dlaczego to zrobił? [/b]

Brown jest zainteresowany działaniami na arenie międzynarodowej, które mogą przynieść natychmiastowe efekty, a jego priorytetem jest polityka monetarna. Chce być postrzegany jako człowiek, który ocalił Wielką Brytanie przed recesją i położył fundamenty pod budowę nowego ładu finansowego na świecie. Dlatego jest skłonny poprzeć prezydenta Francji i dać mu wszystko, czego chce w sprawie Rosji, w zamian za poparcie jego pomysłów finansowych. David Milliband, szef MSZ, który był zwolennikiem bardziej stanowczych działań wobec Rosji, został po prostu zdominowany. Brown jest premierem, więc Milliband musi siedzieć cicho. Oczywiście wznowienie rozmów na temat partnerstwa strategicznego i współpracy z Rosją nie musiałoby być złą rzeczą. W ich trakcie można by zmusić Rosję do przyjęcia bardziej demokratycznych i rynkowych zasad. Ale jakoś mam dziwne przeczucie, że Rosja będzie w stanie rozgrywać interesy poszczególnych krajów i to na jej warunkach będą się odbywać te negocjacje.

[b]Był pan zdziwiony zachowaniem Włoch i Francji, które ostro skrytykowały plany tarczy antyrakietowej i de facto stanęły po stronie Rosji w tej sprawie?[/b]

Na pewno nie jestem zaskoczony zachowaniem Włoch, bo premier Silvio Berlusconi konsekwentnie próbuje zyskać miano najlepszego przyjaciela Władimira Putina w Europie i wykorzystuje każdą okazję, żeby okazać mu swoją sympatię. Ale rzeczywiście byłem zaskoczony zachowaniem prezydenta Francji, bo Nicolas Sarkozy prywatnie uważa, iż Putin i Miedwiediew to ludzie, z którymi trudno współpracować. Sarkozy chce jednak wybić się na pozycję europejskiego lidera i w tym celu jest skłonny postawić na szali interesy mniejszych krajów, które rzeczywiście mogą się obawiać Rosji kierowanej przez ludzi związanych z KGB. Na szczęście Sarkozy bardzo szybko się wycofał ze swojej krytyki tarczy antyrakietowej. Gdyby tego nie zrobił, całkowicie straciłby twarz. W Europie jest grupa państw, które są gotowe nawet narazić swoje interesy, aby przekonać innych, że uzależnienie od Rosji może być groźne. To przede wszystkim kraje bałtyckie, Norwegia, Szwecja, Polska i, w mniejszym stopniu, Finlandia.

[b]Czy po latach pozostawania w przekonaniu, że Rosja to przyjaciel, a przynajmniej kraj zupełnie niegroźny, NATO zmieniło swoje podejście? [/b]

Momentem przełomowym było wycofanie się Rosji z traktatu o redukcji sił konwencjonalnych w Europie (CFE). To wyrwało z letargu natowską biurokrację. Po wielu latach zaczęto dostrzegać w Rosji potencjalne zagrożenie militarne. A po konflikcie w Gruzji sprawy nabrały dalszego przyspieszenia. Natowscy generałowie zaczęli odwiedzać kraje bałtyckie, głównodowodzący sił NATO w Europie generał James Craddock zażądał precyzyjnych planów obrony nowych członków sojuszu, zwłaszcza państw bałtyckich. Nieprzypadkowo kilka tygodni temu odbyły się poważne ćwiczenia lotnicze w tamtych krajach, w których uczestniczyło kilkadziesiąt samolotów F-15 i F-16 z różnych państw NATO. Plany będą konkretyzowane i przelewane na papier, będzie kupowany nowy sprzęt. Sojusz wysyła coraz więcej sygnałów, że jest mentalnie i militarnie przygotowany do obrony swoich członków. Widać, że w NATO biurokracja plus nacisk USA równa się rezultat, a w Unii Europejskiej biurokracja plus kilka krajów, które obawiają się zadzierać z Rosją, równa się paraliż.

[b]Czy tarcza antyrakietowa zostanie złożona na ołtarzu lepszych relacji USA z Rosją? [/b]

Amerykanie są bardzo zainteresowanie wznowieniem rozmów z Rosją o nowym układzie dotyczącym strategicznej broni nuklearnej. On jest rzeczywiście niezbędny, bo stary układ START właśnie wygasa. Moim zdaniem tarcza antyrakietowa może się stać kartą przetargową w tych rozmowach. A wtedy nie dojdzie do umieszczenia elementów tego systemu w Polsce i Czechach.

[b]Nowy prezydent USA nie ma zbyt wielkiej wiedzy na temat naszego regionu. Jak sobie poradzi z rosnącą potęgą Rosji? [/b]

Na szczęście ma bardzo dobrych doradców, żeby wymienić choćby Zbigniewa Brzezińskiego. Ale nie ma wątpliwości, że priorytety nowego przywódcy USA to gospodarka, gospodarka i jeszcze raz gospodarka. Dopiero potem Irak, Afganistan i Iran. A ponieważ, zwłaszcza w sprawie Afganistanu i Iranu, potrzebna mu jest pomoc Rosji, naturalną tendencją będzie dbanie o to, aby nie za bardzo napinać z nią stosunki. Dalsze rozszerzenie NATO może być więc wstrzymane. Będą kontynuowane tylko pewne elementy zacieśniania współpracy Ukrainy czy Gruzji z sojuszem, polegające np. na realizowaniu programów modernizacji armii. Ale to akurat nie wzbudza wielkich emocji na Kremlu. Sprawa bezpieczeństwa energetycznego zostanie całkowicie w rękach Europy, ale też trzeba przyznać, że to Europa najpierw sama musi chcieć coś z tym zrobić. W powstrzymywaniu dalszego rozszerzania rosyjskich wpływów Europa będzie musiała sobie poradzić sama. Raczej nie ma co liczyć na Stany Zjednoczone. Tymczasem nie można wykluczyć, że po ataku na Gruzję Rosja zdecyduje się na kolejny desperacki krok.

[b]Skąd takie obawy? [/b]

Wojna w Gruzji pokazała, że rosyjska opinia publiczna uważa wojenne eskapady za rzecz godną pochwały, coś, co buduje siłę ich państwa. To bardzo niepokojące, bo Rosjanie przecież jeszcze niedawno zupełnie inaczej patrzyli na militarne zaangażowanie ich kraju w Czeczenii czy Afganistanie. A ta wojna była bardzo popularna. Chociaż prezydent Gruzji Micheil Saakaszwili popełnił błąd, atakując separatystów, to trudno nie zauważyć, że wojna była przez Rosję przygotowywana od dłuższego czasu i sprowokowana. W racjonalnym świecie załamanie na rynku i pogorszenie sytuacji gospodarczej powinno spowodować, że Kreml powstrzyma się od kolejnych takich działań i zacznie robić wszystko, aby odbudować zaufanie zagranicznych inwestorów. Tymczasem tak się nie zachowuje. Znowu przejmuje kolejne firmy pod byle pretekstem. Skoro może tak działać w gospodarce, to czemu nie na arenie międzynarodowej.

[b]W swojej książce ostrzega pan przed prowokacjami wymierzonymi w Estonię, a w ostatnim wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” wspomniał pan nawet o swego rodzaju anszlusu Białorusi. Rosja właśnie udzieliła jej 2 miliardów dolarów kredytu. Mińsk zdecydował się pozostać satelitą Moskwy? [/b]

Prezydent Łukaszenko wciąż flirtuje z Zachodem i jednocześnie ma nadzieję na wytargowanie lepszych warunków od Rosji. Ale na szczęście Mińsk chyba rzeczywiście jest zainteresowany lepszymi stosunkami z Unią Europejską. Dopiero co w Londynie był białoruski premier z dużą delegacją gospodarczą. Tamtejsze władze chcą przeszkolić urzędników z unijnego prawa, co może oznaczać, że będą chciały wykorzystać to, co jest gotowa im zaoferować Unia. Podejście Unii do Białorusi przypomina mi taktykę stosowaną przez Zachód wobec krajów socjalistycznych. Też próbowano wcielać w życie zasadę „dziel i rządź”, uśmiechano się do Gierka, Kadara na Węgrzech i oczywiście Tito w Jugosławii. Próbowaliśmy stworzyć podziały między ZSRR i jego satelitami. Teraz jest podobnie. Tylko że Łukaszenko jest tak ekscentrycznym politykiem i ma tak dyktatorskie zapędy, że zmiana stylu rządzenia może być niemożliwa, a obłaskawianie reżimu przez Zachód może być przez tamtejszą opozycję uznane za zdradę.

[b]Rosja próbuje odzyskać wpływy nie tylko w byłych republikach ZSRR, ale także w Ameryce Łacińskiej. Jak na to powinna zareagować Ameryka? [/b]

Ameryka prowadziła tak bezmyślną politykę w tamtym regionie, że nie może się dziwić, iż Rosja próbuje to teraz wykorzystać. Jeśli nie zaproponuje umowy o wolnym handlu takim krajom ,jak Kolumbia, które robią wszystko, aby pokazać, że są dobrymi amerykańskimi sojusznikami, to socjalistyczny populizm w stylu wenezuelskiego przywódcy Hugo Chaveza będzie się rozprzestrzeniał na kolejne kraje. Ale to tylko wina USA i krótkowzroczności Kongresu oraz prezydenta Busha.

[i]Edward Lucas jest dziennikarzem tygodnika „The Economist”, byłym korespondentem w Europie Środkowej i szefem oddziału w Moskwie. Jego najnowsza książka „Nowa zimna wojna” ukazała się w 11 krajach, w tym w Polsce.[/i]

[b]Unia Europejska postanowiła wznowić negocjacje dotyczące nowej umowy o partnerstwie z Rosją, chociaż Kreml nie wycofał wojsk z Osetii Południowej i Abchazji, wysłanych tam w czasie konfliktu z Gruzją. Czy to zwycięstwo Rosji? [/b]

[b]Edward Lucas:[/b] Rosja wygrała w tym sensie, że udało się jej unaocznić po raz kolejny, jak bardzo Europa jest podzielona. Te podziały są zbyt duże, aby Unia Europejska była w stanie podjąć jakieś znaczące działania wobec Rosji. Kreml wygrał też w tym sensie, że pokazał, jak bardzo Stany Zjednoczone są ograniczone w swoich możliwościach działania na terenach byłego bloku wschodniego, zwłaszcza jeśli nie mają wsparcia Europy. Ale Rosja przegrała tam, gdzie toczyła walkę o uznanie świata dla niepodległości Osetii Południowej i Abchazji. Kreml został poniżony, kiedy żaden z jego najbliższych sojuszników go nie poparł i nie zdecydował się na formalne uznanie obu prowincji. Kolejną porażką było to, że wojna podważyła zaufanie inwestorów do Rosji, i to tuż przed wybuchem światowego kryzysu finansowego, który poważnie się odbił na tamtym rynku. Opinia kraju nieprzewidywalnego była naprawdę ostatnią rzeczą, jakiej Rosja potrzebowała.

Pozostało 90% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!