[b]Unia Europejska postanowiła wznowić negocjacje dotyczące nowej umowy o partnerstwie z Rosją, chociaż Kreml nie wycofał wojsk z Osetii Południowej i Abchazji, wysłanych tam w czasie konfliktu z Gruzją. Czy to zwycięstwo Rosji? [/b]
[b]Edward Lucas:[/b] Rosja wygrała w tym sensie, że udało się jej unaocznić po raz kolejny, jak bardzo Europa jest podzielona. Te podziały są zbyt duże, aby Unia Europejska była w stanie podjąć jakieś znaczące działania wobec Rosji. Kreml wygrał też w tym sensie, że pokazał, jak bardzo Stany Zjednoczone są ograniczone w swoich możliwościach działania na terenach byłego bloku wschodniego, zwłaszcza jeśli nie mają wsparcia Europy. Ale Rosja przegrała tam, gdzie toczyła walkę o uznanie świata dla niepodległości Osetii Południowej i Abchazji. Kreml został poniżony, kiedy żaden z jego najbliższych sojuszników go nie poparł i nie zdecydował się na formalne uznanie obu prowincji. Kolejną porażką było to, że wojna podważyła zaufanie inwestorów do Rosji, i to tuż przed wybuchem światowego kryzysu finansowego, który poważnie się odbił na tamtym rynku. Opinia kraju nieprzewidywalnego była naprawdę ostatnią rzeczą, jakiej Rosja potrzebowała.
[b]Zachodni przywódcy zapewniają, że to już nie będzie „business as usual”, czyli robienie interesów jak gdyby nic się nie stało. Ale na razie nic nie wskazuje na to, aby ktoś poza Polską próbował się uniezależniać od dostaw z Rosji. Wręcz przeciwnie. Niemieccy dyplomaci jak mantrę powtarzają, ile gazu Unia będzie potrzebować w przyszłości i że jedyna możliwość to zwiększenie importu z Rosji. [/b]
Rosja przez kilka lat zbudowała poważną sieć wpływów w świecie zachodnim. Bardzo sprytnie wykorzystywała naciski finansowe, stosując broń energetyczną i dyplomatyczną manipulację. Bardzo ważną rolę odegrało tu coś, co nazywam schröderyzacją, czyli obsadzanie ważnych stanowisk wpływowymi osobistościami z krajów zachodnich i kupowanie sobie przychylności elit. Najbardziej znanym przykładem jest były kanclerz Gerhard Schröder, który został szefem rady nadzorczej spółki Nordstream budującej gazociąg północny, ale takich przypadków jest dużo więcej. Rosja liczy więc, że dzięki swoim wpływom przekona Europę, aby robiła z nią interesy, jakby nigdy nic się nie stało. I gdyby nie to, że inwestorzy na razie uznali ją za ryzykowne miejsce do inwestowania, pewnie by się jej to udało. W mojej książce „Nowa zimna wojna” pokazałem jak na dłoni, że europejscy politycy już kilka lat temu mieli dość sygnałów wskazujących, że trzeba się zabrać do neutralizowania wpływów Rosji, ale nie chcieli tego zrobić.
[b]Po stronie państw, które nawołują do współpracy z Rosją, stanęła nawet Wielka Brytania. To chyba wolta w brytyjskiej polityce zagranicznej. Czy to także efekt rosyjskiej polityki budowania wpływów? [/b]