Blisko jedna trzecia Polaków pytanych przez GfK Polonia w sondażu dla "Rz" uznała, że były premier rządu PiS byłby najlepszym szefem koalicyjnego rządu PO – PSL, gdyby Donald Tusk zrezygnował ze stanowiska i wystartował w wyborach prezydenckich.
Zaraz po nim na następcę Tuska najczęściej typowano marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego. Zostawił on daleko w tyle wicepremiera Grzegorza Schetynę. Szefa MSWiA za najlepszego kandydata na premiera uznało tylko 6 proc. pytanych.
Nieoficjalnie wiadomo, że obaj są zainteresowani schedą po Tusku. Jednak największe szanse ma właśnie wicepremier. W sondażu wyprzedził go jednak nawet mało medialny Waldemar Pawlak. Dlaczego Schetyna znalazł się tak nisko? – Jest postacią drugoplanową, a na dodatek mało interesującą medialnie w przeciwieństwie do Bronisława Komorowskiego. Marszałek Sejmu to polityk barwny wizerunkowo – mówi "Rz" prof. Wawrzyniec Konarski z Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.
Jarosław Flis z UJ też nie jest zdziwiony wynikiem Schetyny: – To gwiazda drugiej linii, zwłaszcza w porównaniu z marszałkiem Komorowskim, który jest dużo dłużej w polityce i od dawna jako postać pierwszoplanowa – zauważa politolog. Politycy PO niechętnie komentują temat zmian w rządzie i partii. – Sondaże to sympatyczna zabawa. Ale na wszelkie decyzje w tej sprawie jest jeszcze za wcześnie – mówi Waldy Dzikowski, wiceszef Klubu PO.
Z nieoficjalnych rozmów można się jednak dowiedzieć, że scenariusza, w którym Tuska w Kancelarii Premiera zastępuje Marcinkiewicz, nie traktują poważnie. Przyznają, że takie ambicje ma na pewno szef PSL, ale wskazują zgodnie na Schetynę jako najbardziej prawdopodobnego kandydata na przyszłego szefa rządu.