Warto żyć dla takich chwil

Łukasz Kubot o awansie do trzeciej rundy Australian Open i kondycji polskiego tenisa.

Publikacja: 21.01.2010 18:00

Łukasz Kubot

Łukasz Kubot

Foto: AFP

[b]Rz: Gratulacje. Wyrównał pan swój najlepszy wynik w Szlemie. Odpowiada panu australijski klimat, wszechobecny luz, brak uprzedzeń do ludzi, swoboda obyczajów? [/b]

- Zawsze cieszę się, gdy przylatuję do Australii. Jestem głodny gry po grudniowej przerwie i lubię ten kraj. Wspomnienia mam znakomite, nie tylko dlatego, że przed rokiem doszedłem do półfinału debla. Przyjeżdżam tu z pozytywnym nastawieniem, a wyjeżdżam naładowany energią. Miałem dobre losowanie, wykorzystałem szansę, zagram w trzeciej rundzie. Jestem szczęśliwy, ale muszę szybko regenerować siły.

[b] Bardzo zmęczył pana pojedynek z Kolumbijczykiem Santiago Giraldo? [/b]

- To był ciężki mecz. Santiago grał świetnie z kontry. W drugim secie miałem problemy, w trzecim zmieniłem taktykę. Stanąłem bliżej kortu. Wiedziałem, że kluczem do wygranej będą wycieczki do siatki.

[b]Polscy kibice pomogli panu w ważnych chwilach. [/b]

- Momentami czułem się jak na meczu piłkarskim. Świetna atmosfera, nawet widziałem jak ochrona uspokajała publiczność. Takie chwile jak dzisiejszy mecz są ważne dla sportowca, warto dla nich żyć i ciężko pracować.

[b]Oliver Marach siedział na trybunach podczas pańskiego meczu. Zbierał dla pana notatki dotyczące rywala niczym Rene Lacoste. [/b]

- Oliver jest moim przyjacielem. Świetnie zna się na tenisie, przygotował mnie taktycznie do meczu. Sporo mi podpowiadał. Zna też mojego kolejnego przeciwnika, Michaiła Jużnego, więc z pewnością sporo mi o nim opowie.

[b]W 2006 roku w trzeciej rundzie US Open grał pan z Nikołajem Dawydienką, teraz na pańskiej drodze staje kolejny Rosjanin. [/b]

- Tej dwójki nie da się porównać. Nigdy nie grałem z Jużnym, a Dawydienko pokazał w Masters, że jest wielkim zawodnikiem. Początek roku miał fantastyczny. Pokonał Rogera Federera i Rafaela Nadala. W szatni mówią o nim, że gra jak na PlayStation. To maszyna do biegania. Jużny walczy od początku do końca. Ma nieczytelny bekhend, gra często po linii. Jest w czołowej dwudziestce, więc musi coś prezentować.

[b] Ma pan pomysł jak go pokonać? [/b]

- Muszę grać agresywnie. Unikać gry z głębi kortu. Misza ma fantastyczny jednoręczny bekhend, nie wiadomo gdzie pośle piłkę. Nie mam nic do stracenia. Będę walczył.

[b]Tomas Hlasek, Ivan Machytka, a przede wszystkim Radek Stepanek to ludzie, którzy stoją za pana sukcesami. [/b]

- Zawdzięczam im to, gdzie dziś jestem. Machytka trenował Petra Kordę, mistrza Australian Open 1998, i Radka Stepanka, niegdyś ósmą rakietę świata. Odpowiada za moje przygotowanie fizyczne. Hlasek w ogromnym stopniu zmienił moją grę. Cały zespół pracuje świetnie, dzięki nim jestem dziś w trzeciej rundzie.

[b]Nie myśli pan bez przerwy o rankingu, stąd luz w grze? [/b]

- Najważniejsze jest zdrowie. Kilka lat temu za wiele myślałem o awansie do setki. Nikt nie mógł mi tego przetłumaczyć, musiałem to sprawdzić na własnej skórze. Dziś wiem, że to był błąd. Idę swoją drogą, uczę się na błędach, bo nie miałem wokół siebie zawodników czy trenerów, którzy sami grali kiedyś na najwyższym poziomie. Dziś mam fantastyczny sztab. Rywale w deblu mówią mi w szatni, że jestem dla nich przykładem, bo potrafię przebijać się w singlu. Chcę wykonywać swą pracę najlepiej, jak umiem. Na pewno chciałbym skończyć sezon w pierwszej setce i grać w Wielkim Szlemie bez konieczności przebijania się przez eliminacje.

[b]Czuje pan, że przynajmniej w pewnym stopniu idzie śladami Wojciecha Fibaka? [/b]

- Nie mogę porównywać się do człowieka, który był w pierwszej dziesiątce świata. Był numerem jeden w grze podwójnej. Mogę jedynie brać z niego przykład. To wzór, osobowość. Można się od niego dużo nauczyć. Polacy są głodni sukcesu. Fantastycznie, że siostry Radwańskie wystrzeliły, a ja po długim okresie walki ruszyłem do przodu. Mam nadzieję, że tenis będzie się rozwijał, przyciągnie kibiców i wielkie turnieje powrócą do Polski.

[b]John McEnroe mówi, że wielu zawodników z Europy Środkowej i Wschodniej osiąga optimum swoich możliwości dopiero blisko trzydziestego roku życia. [/b]

- To kwestia poźniejszego dojrzewania. Południowcy, np. Hiszpanie czy Francuzi, osiągają szczyt w wieku 23-24 lat. Lata walki procentują. Uczyłem się na własnych błędach. Cieszę się, że wreszcie rywalizuję z najlepszymi.

[b]Pański tata, Janusz, był piłkarzem Zagłębia Lubin. Jest pan rozczarowany, że Polacy nie zagrają na mundialu w RPA? [/b]

- W 2005 roku przeniosłem się do Czech, więc nie śledzę już wyników polskiej reprezentacji tak pilnie jak kiedyś. Kibicuję im, szkoda, że nie udało się, ale taki jest sport. Raz na wozie, raz pod wozem. Mam nadzieję, że teraz, po przyjściu nowego trenera, będzie lepiej. A jeśli chodzi o tatę, to bardzo mnie wspiera, daje wiele taktycznych uwag. Jestem wdzięczny moim rodzicom, że nigdy nie kazali mi grać w tenisa, tylko dali mi wolną rękę. Dedykuję im to zwycięstwo. Rzadko się widujemy, ale bardzo się wspieramy.

[b]Czy w Polsce brakuje profesjonalnych trenerów? [/b]

- Z pewnością tak. U nas jest problem z trenowaniem zimą. Nie wiem jak jest teraz, ale kiedyś mieliśmy za mało hal. Tenis w Polsce nie jest pierwszorzędną dyscypliną. Brakuje takiej osoby jak pan Fibak, która by pociągnęła ten wózek. Ciężko jest znaleźć sponsora. Nikt nie chce inwestować. Kiedyś było fantastycznie, był pan Ryszard Krauze. Opłacanie dobrych trenerów to olbrzymi wydatek. Dzisiaj mogę sobie na to pozwolić, bo zarobiłem sporo pieniędzy w ubiegłym roku. Połowę zainwestowałem w trenerów, aby dalej się rozwijać. Gdy trzeba zapłacić za przelot klasą biznes, płacę. Nie zastanawiam się, bo wiem, że dzięki temu szybciej się regeneruję. Chcę wrócić do reprezentacji. Jeśli będę w pełni zdrowy, to wystąpię w meczu Pucharu Davisa z Finlandią. Życzyłbym sobie, żeby przyszło sporo ludzi, głównie młodych, aby popatrzyli i czegoś się nauczyli.

[b] Czesi zagrali w finale Pucharu Davisa głównie dzięki fenomenalnej postawie Stepanka. Polaków stać na grę w Grupie Światowej? [/b]

- Nadszedł najlepszy moment, aby awansować do elity. Zdobyłem doświadczenie, grałem z zawodnikami z pierwszej trzydziestki rankingu. Coraz lepiej radzi sobie Michał Przysiężny. Życzę mu awansu do pierwszej setki. Nasz nieobliczalny debel Mariusz Fyrstenberg - Marcin Matkowski może pokonać każdą parę świata. Mieliśmy dobre losowanie. Nikogo nie wolno lekceważyć, ale to jest odpowiedni moment na wspinaczkę.

[i]—rozmawiał w Melbourne Tomasz Lorek [/i]

[b]Rz: Gratulacje. Wyrównał pan swój najlepszy wynik w Szlemie. Odpowiada panu australijski klimat, wszechobecny luz, brak uprzedzeń do ludzi, swoboda obyczajów? [/b]

- Zawsze cieszę się, gdy przylatuję do Australii. Jestem głodny gry po grudniowej przerwie i lubię ten kraj. Wspomnienia mam znakomite, nie tylko dlatego, że przed rokiem doszedłem do półfinału debla. Przyjeżdżam tu z pozytywnym nastawieniem, a wyjeżdżam naładowany energią. Miałem dobre losowanie, wykorzystałem szansę, zagram w trzeciej rundzie. Jestem szczęśliwy, ale muszę szybko regenerować siły.

Pozostało 92% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!