Blokada Strefy Gazy – którą tydzień temu próbowała przełamać Flotylla Wolności – jest możliwa tylko dzięki współpracy Izraela z Egiptem. Kraj ten graniczy ze Strefą od południa i bez jego pomocy Izraelczycy nie byliby w stanie zapewnić szczelności granic palestyńskiego terytorium.
Problem w tym, że po tym, jak izraelscy komandosi zastrzelili na pokładzie jednego ze statków Flotylli dziewięciu Turków, Egipt otworzył swoje przejście graniczne. Na razie wszyscy Palestyńczycy, którzy opuszczają Strefę Gazy, są sprawdzani przez egipskie służby, jednak w ostatnich dniach na półwysep Synaj przeszły tysiące ludzi.
Czy to oznacza, że blokada Strefy Gazy de facto dobiegła końca?
– Spokojnie, to tylko PR. Egipskie społeczeństwo jest oburzone na Izrael. Otwierając granicę, tamtejszy rząd chce zyskać na popularności. Gdy tylko media przestaną się tym interesować, przejście zostanie z powrotem zamknięte – mówi „Rz” izraelski politolog profesor Hillel Frisch.
Według niego w sprawie Strefy Gazy Izrael i Egipt grają w jednej drużynie. – Egipt obawia się wzrostu wpływów radykalnego islamu, który reprezentuje Hamas, popierany przez Turcję, Iran i Syrię. Dlatego zrobi wszystko, by powstrzymać prze- myt broni do Strefy – podkreśla Hillel. – Ponadto Egipt panicznie boi się, że Izrael spróbuje mu oddać Strefę. To byłby dla Kairu koszmar. Dlatego właśnie będzie nadal separował się od tego terytorium – dodaje.