[i]Korespondencja z Waszyngtonu[/i]
– Te dokumenty zmienią nasze spojrzenie nie tylko na wojnę w Afganistanie, ale na wszystkie współczesne wojny – powiedział w wywiadzie dla niemieckiego tygodnika „Der Spiegel” 39-letni Julian Assange, założyciel WikiLeaks, portalu od kilku lat ujawniającego dokumenty, które rządy różnych państw i światowe korporacje trzymają w dobrze strzeżonych archiwach. Dostęp do tysięcy raportów ujawnionych w niedzielę przez WikiLeaks zyskały też redakcje „The New York Times” i „The Guardian”.
Ponad 91 tysięcy wojskowych raportów sporządzanych od stycznia 2004 do grudnia 2009 roku opisuje m.in. szczegóły tajnych operacji komandosów, akcje, w których zginęli cywile, oraz błędy popełniane przez armię w Afganistanie. Zdaniem Assange’a ujawnione materiały pokazują, że sytuacja w tym kraju jest o wiele gorsza, niż twierdzą generałowie i politycy.
– Ujawnienie dokumentów wpisze się w debatę nad wojną w Afganistanie, która już trwa w Waszyngtonie. Wystarczy wspomnieć artykuł w „The Rolling Stone” (ośmieszający amerykańską strategię w Afganistanie – red.). Trzeba jednak mieć świadomość, że informacje zawarte w dokumentach nie różnią się znacząco od tych, które docierały do nas od lat, i dlatego nie powinny mieć wpływu na podejmowane decyzje – tłumaczy „Rz” Daniel Markey, ekspert waszyngtońskiej Rady ds. Stosunków Międzynarodowych (CFR), były pracownik Departamentu Stanu.
Z jego zdaniem zgadza się Brian Katulis z Center for American Progress. – WikiLeaks przypomniał wiele negatywnych informacji oraz to, że nie osiągnęliśmy stawianego sobie celu. W ten sposób portal może wpłynąć na stanowisko amerykańskiej opinii publicznej. Nie przeceniałbym jednak roli tych dokumentów – stwierdza Katulis.