Jak podało Radio RMF, dokument znajdował się w worku z fragmentami rzeczy ofiar tragedii. Były one w złym stanie i pracownik niższego szczebla resortu zaczął całość utylizować. Spalanie przerwał jego kolega, gdy zobaczył, co kryje zawartość worka.

Żona Tomasza Merty sądziła, że dowód spalili Rosjanie. Śledztwo dotyczące jego zniszczenia prowadzi warszawska Prokuratura Okręgowa. Prokurator Dariusz Ślepokura potwierdza, że pracownik wyższego szczebla MSZ zeznał o przypadkowym zniszczeniu dowodu. Resort spraw zagranicznych nie komentuje sprawy.