Bywał pan i w Pjongjangu, i na głębokiej prowincji Korei Północnej. Czy tam jest rzeczywiście tak ponuro?
Patrick Chovanec:
To jest kraj z innej planety – i mówię to jako ktoś, kto widział już kilka dziwnych miejsc: biednych jak Kuba czy odizolowanych jak Syberia. To, co widziałem w Korei Północnej, nie da się z niczym porównać. Pjongjang miejscami przypomina normalne miasto – choć nie jest to typowa azjatycka metropolia – ale wystarczy opuścić jego granice, żeby zdać sobie sprawę, jak biedny to kraj. Wzdłuż drogi, która prowadzi na północny wschód, rozciągają się ogromne pola, na których pracują małe grupki wieśniaków. Oczywiście nie mogłem z nimi porozmawiać, ale i bez tego można było się domyślić, że ci ludzie naprawdę walczą o przetrwanie. Gołym okiem widać, że nie mają co jeść.