Korea wie o świecie tyle, ile świat wie o niej

Patrick Chovanec, profesor na Uniwersytecie Tsinghua w Pekinie. Znawca Korei

Aktualizacja: 19.12.2011 21:05 Publikacja: 19.12.2011 21:03

Bywał pan i w Pjongjangu, i na głębokiej prowincji Korei Północnej. Czy tam jest rzeczywiście tak ponuro?

Patrick Chovanec:

To jest kraj z innej planety – i mówię to jako ktoś, kto widział już kilka dziwnych miejsc: biednych jak Kuba czy odizolowanych jak Syberia. To, co widziałem w Korei Północnej, nie da się z niczym porównać. Pjongjang miejscami przypomina normalne miasto – choć nie jest to typowa azjatycka metropolia – ale wystarczy opuścić jego granice, żeby zdać sobie sprawę, jak biedny to kraj. Wzdłuż drogi, która prowadzi na północny wschód, rozciągają się ogromne pola, na których pracują małe grupki wieśniaków. Oczywiście nie mogłem z nimi porozmawiać, ale i bez tego można było się domyślić, że ci ludzie naprawdę walczą o przetrwanie. Gołym okiem widać, że nie mają co jeść.

Reklama
Reklama

Nie można było z nimi porozmawiać nawet w towarzystwie obstawy?

Nie, to było wykluczone. Zostałem wyraźnie poinformowany, że jakikolwiek kontakt z osobami trzecimi zostanie potraktowany jako poważne wykroczenie. To nie były żarty.

A z towarzyszącymi panu osobami mógł pan rozmawiać?

Tylko oficjalnie. Żadnej prywatnej wymiany zdań.

Reklama
Reklama

I jakie miał pan wrażenie? Sądzi pan, że oni wierzą w to, co mówią, kiedy opowiadają o tym, jak dobrze się żyje w ich kraju?

Wierzą, oni są zmanipulowani, mają wyprane mózgi, o świecie zewnętrznym wiedzą dokładnie tyle, ile świat zewnętrzny wie o nich. Nawet nie zdają sobie sprawy, ile zmieniło się w Chinach, choć to ich najbliższy sąsiad.

Przecież koreańska bieda jest widoczna chyba nawet dla Koreańczyków. Co mówią na temat klęsk głodu, które regularnie ich nawiedzają? Bo chyba mają świadomość ich istnienia?

O głodzie rozmawiają dość chętnie – zwłaszcza na północnym wschodzie. Opowiadają, jak muszą walczyć o pożywienie, jak dużo wysiłku włożyć, żeby związać koniec z końcem. Z tym nie mają problemu, bo to się świetnie wpisuje w filozofię Dżucze, w okres wyrzeczeń i ciężkich czasów.

Reklama
Reklama

I nie winią władz za swoją fatalną sytuację?

Nie. Mieszkańcy Korei Północnej mogą rozmawiać ze sobą o wszystkim, ale nie o polityce. To zbyt niebezpieczne. Polityka wśród zwyczajnych Koreańczyków po prostu nie istnieje.

Kiedy rozmawiają? W pracy? W domu?

Po pracy. W Pjongjangu istnieje normalne nocne życie – choć słowo "normalne" jest tu na wyrost. Po zmroku stolica tonie w ciemnościach. Oświetlone są tylko portrety Wielkiego Wodza. I mieszkańcy w tych ciemnościach spacerują po ulicach. Nie mają gdzie usiąść, bo nie działają restauracje, więc spacerują i rozmawiają. Dzieci bawią się na placach zabaw, młodzież ćwiczy parady na cześć władz. Wszystko w absolutnych ciemnościach. To niesamowity widok dla kogoś, kto mieszka na Zachodzie.

Reklama
Reklama

Prezenterka północnokoreańskiej telewizji płakała, informując o śmierci Kim Dzong Ila. To było na pokaz czy oni naprawdę tak kochali swojego przywódcę?

Spróbuj nie płakać w Korei Północnej, gdy wszyscy płaczą. To bardzo niebezpieczne.

Bywał pan i w Pjongjangu, i na głębokiej prowincji Korei Północnej. Czy tam jest rzeczywiście tak ponuro?

Patrick Chovanec:

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Reklama
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Materiał Promocyjny
Garden Point – Twój klucz do wymarzonego ogrodu
Wydarzenia
Czy Unia Europejska jest gotowa na prezydenturę Trumpa?
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama