Rz: Dziś obchodzimy Dzień Uchodźcy. Czy po dziesięciu latach w UE traktujemy problem uchodźców z należytą powagą?
Dominika Kulczyk:
Problem uchodźstwa, dotyczący ponad 40 milionów ludzi na całym świecie, nie jest w Polsce traktowany z taką powagą jak w tych krajach, w których uchodźcy znajdują schronienie w związku z konfliktami zbrojnymi. A jest to temat ważny, bo dotyczy cywilizacji pokoju na całym świecie. Niepokoje w jednym kraju mogą się rozszerzać na kolejne. Za naszą wschodnią granicą mamy sytuację niepokoju i konfliktów, również zbrojnych, i niedługo możemy się stać miejscem, do którego ludzie będą się udawali po pokój i schronienie.
Polacy nie wydają się gotowi na przyjęcie uchodźców. Pokazał to choćby przykład Czeczenów, którzy pojawiali się w naszym kraju w minionej dekadzie.
Potrzeba gruntownych przygotowań organizacyjnych, bo nawet w krajach, które od lat przyjmują uchodźców, nie daje się uniknąć konfliktów między mieszkańcami a przybyszami. Ważne jest, by uświadomić gospodarzom, w jakim położeniu znaleźli się uchodźcy, że oni nie mają wyboru, bo ratują własne życie. To jedna z najtrudniejszych sytuacji życiowych – są pozbawieni przyszłości, a w pewnym sensie także przeszłości, która staje się wspomnieniem. Plan to słowo, którego na ten moment nie potrafią nawet zdefiniować. Ich historie potrafią złamać serce. Ostatnio w Syrii opowiadali mi o niemożliwym wyborze – zostać w kraju, w którym skazani są na śmierć, czy podjąć próbę przeprawy przez granicę pilnowaną przez żołnierzy, którzy gotowi byli natychmiast do nich strzelać. Matki z małymi dziećmi przytulały je do piersi tak mocno, że prawie je dusiły, bo płacz dziecka mógł zdemaskować całą grupę.