Rz: Co oznacza wtargnięcie kolumny rosyjskich transporterów opancerzonych na terytorium Ukrainy?
Władimir Sidenko:
Jest to niewątpliwie akt agresji, ale zapewne nie jest to przygotowanie do wielkiej ofensywy na Ukrainę z zamiarem rozpoczęcia wojny na szeroką skalę. Wydaje się, że realizacja takiego scenariusza wymagałaby zaangażowania znacznie większych sił niż skoncentrowane do tej pory na granicy 40 tys. żołnierzy. Do inwazji potrzeba co najmniej 200-tysięcznej armii. Nie sądzę jednak, żeby Putin miał taki plan działania. Wszystko wskazuje na to, że jest to przygraniczna operacja.
Jaki może być jej cel?
Bez wątpienia chodzi o zapobieżenie całkowitej porażce prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Są otoczeni w Doniecku, w Ługańsku, armia ukraińska notuje dalsze sukcesy w ich zwalczaniu w całym regionie. Przerwane są linie zaopatrzenia z Rosją. Ich sytuacja jest więc krytyczna. Rosyjski plan zakłada być może stworzenie warunków do ich przegrupowania i skoncentrowania sił rebeliantów w pobliżu granicy. Mogliby stamtąd operować niejako pod ochronnym parasolem rosyjskiej armii skoncentrowanej po wschodniej stronie granicy. To ciąg dalszy tej samej strategii polegającej na destabilizacji wschodniej Ukrainy. Putin zdaje sobie sprawę, że działania wojenne mają fatalny wpływ na gospodarkę Ukrainy i liczy na to, że uda mu się doprowadzić do korzystnego dla Rosji rozwiązania politycznego.