Wszystko zależy od tego, czy Biały Dom, Departament Stanu i Pentagon wykażą się konsekwencją. „Potęgę" określa się po części na podstawie tego, ile uwagi władza potrafi poświęcić danemu wyzwaniu. Jeśli władza jest stale odrywana od ważnych wyzwań przez jedno, powracające i rozpraszające jej uwagę, wtedy potęga Ameryki ulega osłabieniu. Rzeczywistością geopolityki początku XXI wieku jest bowiem „symultaniczność": mamy do czynienia z wielością rozmaitych konfliktów toczących się na różnych obszarach – i z niemal wszystkimi trzeba się uporać jednocześnie. Zarówno rosyjska agresja w Europie, jak i wzrost chińskiej potęgi wojskowej w Azji mogą w dłuższej perspektywie okazać się równie ważne, co narodziny Państwa Islamskiego na Bliskim Wschodzie.
Presja Putina
Spróbujmy wrócić na chwilę do Europy lat 30., skoro jeszcze przed niespełna dwoma tygodniami usiłowano do niej przyrównać obecną dekadę. Taka interpretacja zawiera w sobie ziarno prawdy: porównanie prezydenta Rosji Władimira Putina do Adolfa Hitlera nie jest może w pełni zasadne, z całą pewnością jednak będzie on napierał w kierunku zachodnim aż zostanie powstrzymany. Jak już nieraz zauważano, jego celem nie jest bowiem reanimacja Układu Warszawskiego, który się nie sprawdził – był z punktu widzenia Moskwy zbyt ociężały i kosztowny w utrzymaniu. Putinowi marzy się bardziej tradycyjna i mniej ostentacyjna strefa wpływów w Europie, której istnienie miałoby być uzasadnione pamięcią o tym, że w przeszłości ziemie rosyjskie najeżdżali nie tylko Francuzi i Niemcy, lecz również Szwedzi, Litwini i Polacy.
Stratfor przez lata zwracał uwagę, że Rosjanie, wykorzystując słabość finansową Europy, nie ustawali w staraniach kupna kolejnych banków i sieci energetycznych, rafinerii i gazociągów oraz wszelkiej innej infrastruktury. Niezależnie od tego, że w tym samym czasie rozciągnęli swoje sieci dostaw surowców energetycznych na dawne państwa satelickie.
Zarazem słabnąca finansowo Europa miała coraz mniej kapitału politycznego, by przyciągnąć do siebie państwa w rodzaju Mołdawii, Serbii, Bułgarii i Ukrainy w zamian za dokonanie przez nie reform społecznych i gospodarczych. W ten sposób umacniano wpływy rosyjskie w Europie Środkowo-Wschodniej na lata przed kryzysem, który wybuchł na Ukrainie w roku 2014, kiedy zachodnie media wreszcie raczyły zauważyć to zjawisko.
Pacyfistyczna Europa
Kryzys rozpoczął się w chwili, gdy wspierany przez Moskwę rząd w Kijowie został obalony przez prozachodnich demonstrantów, co pozbawiło Ukrainę statusu państwa buforowego. Rosjanie nie mogli nie zareagować – i zareagowali we właściwy dla siebie sposób. W pierwszej kolejności Putin zaanektował znajdujący się dotąd w granicach Ukrainy Krym, gdzie stacjonowała rosyjska Flota Czarnomorska i większość ludności była pochodzenia rosyjskiego. Następnie wsparł wybuch rewolty prorosyjskich separatystów na wschodzie Ukrainy. Kiedy się okazało, że ich działania nie prowadzą do wybuchu ogólnonarodowego zrywu, a wspierane przez Zachód siły zbrojne Ukrainy są bliskie okrążenia najważniejszych ugrupowań separatystów, Putin nie zawahał się przed przekazaniem rebeliantom większej ilości środków, w tym artylerii przeciwlotniczej, wreszcie – wysłania na pomoc rosyjskich oddziałów. To wtedy spotkaliśmy się z ostrzeżeniami przed powrotem do lat 30.
Na korzyść Putina działa wiele czynników. Doskonale zdaje on sobie sprawę z tego – co rozumie również prezydent Ukrainy Petro Poroszenko – że Rosja jest w stanie zaszkodzić Ukrainie na dużo większą skalę, niż Zachód jest jej w stanie pomóc. Dzieje się tak, ponieważ Ukraina, przede wszystkim za sprawą geografii, nadal jest o wiele ważniejsza dla Rosji niż dla Zachodu. Putin wie też, że choć Europa sięgnęła po sankcje przeciw Rosji, to ich zakres jest ograniczony z powodu uzależnienia Starego Kontynentu od rosyjskiego gazu oraz wzajemnego powiązania gospodarki rosyjskiej i europejskiej. Tej ostatniej zależności wagi przydaje fakt, że Europa znajduje się w kryzysie finansowym, który dodatkowo wstrzymuje ją przed sięgnięciem po naprawdę surowe sankcje: te ostatnie bowiem zawsze działają dwukierunkowo i jeśli użyć ich na serio, mogą rykoszetem trafić Europę.