"Tajne akta S" ukazały się właśnie w Niemczech. Wkrótce będą miały premierę w Polsce, ale już dziś o książce jest głośno. Jeden z najważniejszych dziennikarzy śledczych z Niemiec przekonuje, że dotarł do dokumentu niemieckich służb, z którego wynika, że katastrofa z 10 kwietnia 2010 r. nie była zwykłym wypadkiem.
Roth w rozmowie z "Super Expressem" zastrzega, że dokument weryfikował, a on był jedynie punktem wyjścia dla jego dziennikarskiego śledztwa. Jednocześnie zastrzega: - Nigdzie nie twierdzę, że to na pewno był zamach. Twierdzę, że nie mogę tego wykluczyć. Nie mogę też wykluczyć, że była to katastrofa lotnicza. Mam jednak dokumenty, ale nie tylko dokumenty wskazujące, że poważni ludzie uznali, że mogło dojść do zamachu. Wskazuję też, dlaczego tak sądzą i że zbyt wcześnie zrezygnowano z badania tej hipotezy.
Jego zdaniem niemiecki wywiad BND, wbrew temu co twierdzą polskie media, nie zdementował informacji o tym, że opisywany w książce dokument istnieje. - Stwierdzili, że nie mogą go odnaleźć w archiwum, że nie był częścią głównego raportu i nie był przedstawiany władzom Niemiec. Jestem raczej nieufny co do materiałów BND i doradzam to też innym. Ten otrzymałem jednak od informatora ze służb, z którym współpracuję od lat. Nigdy na nim się nie zawiodłem. Dość długo sprawdzałem też jego wiarygodność w różnych źródłach - przekonuje.
Dziennikarz był pytany o swój stosunek do PiS, któremu lansowanie tezy o zamachu jest na rękę. - Nie mam nic wspólnego z partią Kaczyńskiego i Macierewicza. Moje poglądy są kompletnie przeciwne niż PiS. Nigdy nie miałem nic wspólnego z prawicą. I słysząc o tych zarzutach, zastanawiałem się, czy dziennikarze w Polsce, pisząc o czymkolwiek, z zasady zastanawiają się, czy to zaszkodzi, czy pomoże politykom, na których głosują? - pyta Roth.
Roth krytykuje postawę dziennikarzy, którzy jednoznacznie opowiadają się po jednej ze stron sporu o przyczyny katastrofy. - Jest to bliższe kibicom danego klubu piłki nożnej, bezrefleksyjnie go wspierającym. Dziennikarze mają zadawać pytania i ujawniać to, czego się dowiedzieli. Wydaje mi się, że to duży problem polskich mediów - przekonuje.