Pierwsze przecieki o wyborczej porażce dotarły do Bronisława Komorowskiego w Belwederze. Dzień wyborów spędzał w nim z rodziną, oczekując na ogłoszenie wyników exit poll i wieczorną imprezę Platformy w żoliborskim Forcie Sokolnickiego.
Późnym popołudniem, około 16–17, i sam prezydent, i jego otoczenie uzmysłowili sobie, że krzywe poparcia dla Dudy i Komorowskiego już się nie przetną. I że prezydentowi przyjdzie przeżywać gorycz przegranej i wyprowadzki z Belwederu.
O ile z samą wyprowadzką państwo Komorowscy zapewne sobie poradzą, o tyle odpowiedź na pytanie, jakie będą dalsze polityczne losy samego eksprezydenta, nie jest już taka prosta.
Dotychczasowa polska praktyka nie daje w tej sprawie jednoznacznych wskazówek ani powszechnie przyjmowanego uzusu. Lech Wałęsa próbował ponownie startować w wyborach i wracać do Pałacu Prezydenckiego, ostatecznie wybrał drogę politycznego komentatora jednoznacznie wspierającego Platformę Obywatelską i przestrzegającego przed PiS.
Z kolei Aleksander Kwaśniewski początkowo odizolował się od polityki, wykładał, by po paru latach wrócić do niej (choć raczej jedną niż dwoma nogami) w roli kandydata LiD na premiera i mentora Europy Plus. Nie osiągnąwszy w obu tych działaniach powodzenia, dziś wypowiada się chętnie acz ostrożnie, raczej rozdając dobre rady, niż wdając się w polityczne utarczki.