Sprzed donieckiej rezydencji, w której mieszkał, zniknęli ochroniarze oraz samochody, które stały na parkingu. „Pojechał na urlop?" – pytał ukraiński bloger Ołeksyj Macuka.
„Przywódca donieckiej republiki pracuje tak jak zwykle" – twierdzi jednak rosyjska agencja Interfax, ale powołuje się przy tym na anonimowego urzędnika „donieckiego rządu". Nikt jednak nie wie, gdzie obecnie jest Zacharczenko ani co robi.
Ostatni raz widziano go publicznie w połowie czerwca, gdy pod jego rezydencją zebrał się wiec mieszkańców żądających zakończenia wojny. Demonstranci mieli pretensje do wodza separatystów, że jego podwładni bez przerwy ostrzeliwują spomiędzy bloków mieszkalnych ukraińskie stanowiska, a to prowokuje Ukraińców. Zacharczenko wyszedł do wiecujących o kulach, gdyż cały czas dokucza mu rana nogi. Wbrew bohaterskiej legendzie, jakoby został ranny, prowadząc osobiście atak na ukraińskie pozycje, postrzelił go w nogę niechcący jego własny ochroniarz.
Natomiast przedostatni raz pojawił się 9 maja na trybunie ustawionej w centrum Doniecka, gdzie odbierał paradę swoich oddziałów. Widzowie odnieśli wrażenie, że był nietrzeźwy. Jego współpracownicy nazywają go socjopatą, ponieważ nie lubi obcych i unika spotkań z mieszkańcami. Część z jego ludzi nie widziała go od kilku miesięcy.
Zacharczenko w ogóle nie ruszał się poza ścisłe centrum Doniecka. Większość czasu spędzał zresztą w ogromnej rezydencji rozciągającej się między dwiema ulicami (i dlatego posiadającej dwa adresy). Mieszkał tam z kochanką Natalią (którą nazywał żoną) i jej córkami. Przed wojną rezydencja należała do rodziny Sopielników, którzy byli właścicielami sieci stacji benzynowych w regionie. Podobno po wybuchu walk wyjechali z Doniecka, ale nikt dokładnie nie wie, co się z nimi stało. W przypadku innych watażków z różnych miast regionu poprzedni właściciele domów, w których zamieszkali, lub samochodów, którymi jeździli, lądowali w piwnicach przerobionych na areszty.
Zacharczenko zresztą w ciągu roku pełnienia stanowiska „prezydenta", stał się największym biznesmenem regionu: przejął własność lub wziął pod kontrolę (i kazał płacić sobie haracz) najbardziej dochodowe firmy Donbasu. Jego kochanka-żona też została właścicielką sklepów byłej ukraińskiej sieci ATB, nazywającej się teraz Pierwszy Supermarket Republiki.
„Prezydent" Doniecka najchętniej porozumiewał się ze swym „ludem" za pomocą telewizyjnych oświadczeń rozmieszczanych w internecie. Jeszcze na początku sierpnia w jednym z takich wystąpień twierdził, że Kijów przygotowuje się do wojny i planuje atak na Donieck.