Rzeczpospolita: Co jest dziś najważniejsze w sprawie brexitu?
David Lidington: Dwie rzeczy. Musimy uzgodnić ostateczny tekst umowy o wyjściu. I po drugie, musi się pojawić polityczna deklaracja w kwestii przyszłego partnerstwa gospodarczego – jasna i szczegółowa, aby zadowolić parlament, Westminster i Unię Europejską. W sprawie umowy o wyjściu robimy znaczące postępy, ale w tym roku musimy mieć ostateczne teksty obu tych dokumentów. W naszej białej księdze z Chequers zaprezentowaliśmy pakiet środków, które są zarówno ambitne, jak i możliwe do zrealizowania. Stanowi on odzwierciedlenie faktu, iż relacje pomiędzy Wielką Brytanią i UE-27 są unikalne; z chwilą opuszczenia przez nas Unii w marcu 2019 r. zachowana zostanie zgodność pomiędzy prawem unijnym i naszymi standardami. Pytanie, w jaki sposób poprowadzimy okres przejściowy.
Powiedział pan: albo porozumienie na zasadach z Chequers albo brexit bez porozumienia.
Obie opcje, które zaproponowała Komisja, nie sprawdzą się. Jedną z nich była umowa o wolnym handlu dla Wielkiej Brytanii, ale nie dla Irlandii Północnej. Oznaczałoby to złamanie umowy zawartej pomiędzy Komisją i Wielką Brytanią w grudniu ubiegłego roku, ponieważ tekst Komisji sugeruje powstanie wewnętrznej granicy celnej w obrębie Zjednoczonego Królestwa. To jest nie do przyjęcia z uwagi na nasze uwarunkowania konstytucyjne i ekonomiczne. Zgodnie z drugą opcją Wielka Brytania miałaby być zarówno w Europejskim Obszarze Gospodarczym, jak i w unii celnej. Trudno jest to pogodzić z wynikami referendum w sprawie brexitu.
Wiele opracowań wskazuje, że scenariusz bez porozumienia byłby katastrofą. Jest tak źle?