Od 20 lat uczestniczę w życiu publicznym i nigdy nie uprawiałem polityki miłości. Polakom brakuje umiejętności nawiązywania relacji potrzebnych do pracy zespołowej. Jesteśmy nieufni i zamknięci. Polityka nas dodatkowo dezintegruje, a nie taka przecież jest jej misja.
[b]A czy to nie jest tak, że ma pan ochotę utrzeć nosa Platformie, bo został pan z niej wypchnięty przez Donalda Tuska?[/b]
Utrzeć nosa, nie. Chcę pokazać, że osoba przejęta sprawami kraju ma prawo zabierać głos, że to ma sens i przynosi skutki. Nie trzeba być zawodowym politykiem, nie trzeba mieć pozwolenia liderów partyjnych. Po pierwszej turze moich wyjazdów po Polsce odwiedziłem prezydenta Lecha Wałęsę. Jego i moje wrażenia były podobne: Polacy odsunęli się od polityki. Patrzą na nią bez emocji i zaangażowania. Tej obojętności trzeba przeciwdziałać.
[b]Dlaczego tak się stało?[/b]
Dlatego, że partie wypychają nas z polityki, mówią nam: my wszystko za was załatwimy. Obsadzają wszelkie możliwe pozycje: od cmentarzy komunalnych po urząd prezydenta państwa. Dodatkowo odgrywają przed nami bardzo brutalną walkę. Normalny człowiek nie chce się w to mieszać. To jest tak jak z filmem akcji, chętnie go obejrzymy, ale nikt normalny nie chciałby być jego uczestnikiem. Dla demokracji to fatalna sytuacja. Chcę ją zmienić. I mam już pierwsze osiągnięcia. Przychodzą do mnie fantastyczne listy, zgłaszają się wolontariusze. Mam już ponad 500 zgłoszeń od ludzi, którzy deklarują, że wezmą udział w moim przedsięwzięciu.
[b]A czy Lech Wałęsa będzie pana popierał? Rozmawialiście o tym?[/b]
Nie. Poproszę go o poparcie, ale na razie jest na to za wcześnie. Muszę mieć większy dorobek, żeby prosić o poparcie ludzi takiego kalibru jak Lech Wałęsa czy Aleksander Kwaśniewski.
[b]Liczy pan na poparcie Kwaśniewskiego? On ma być szefem komitetu honorowego Jerzego Szmajdzińskiego (SLD), który jest pana konkurentem.[/b]
Zobaczymy. Kampania rozpocznie się dopiero w kwietniu lub maju. Do tego czasu wszystko się może zdarzyć. Aleksander Kwaśniewski sam mówił, że kandydaci liczący na poparcie centrolewicy – Tomasz Nałęcz, Jerzy Szmajdziński i ja – powinni przekazać poparcie najsilniejszemu.
[b]Sądzi pan, że to jest możliwe?[/b]
Nie wiem. Ale jest rozsądne. Pod warunkiem że partie zechcą poprzeć kandydata ponadpartyjnego, nie stawiając żądań. Powiedziałem to panu Nałęczowi, zaznaczając, że pod tym warunkiem gotów jestem do takiego rozstrzygnięcia.
[b]Wcale mnie to nie dziwi, bo ma pan największe poparcie, a więc to nie pan przekazywałby głosy komuś innemu.[/b]
Ale to nie była moja propozycja, tylko pana Nałęcza. Ja tylko na nią odpowiedziałem.
[b]Co pan sądzi o kolejnej zapowiedzi Tuska przystąpienia Polski do strefy euro?[/b]
Uważam, że to jest bardzo ważna deklaracja, pod warunkiem że będzie realizowana, a nie tylko rzucona ot tak sobie. Niestety, do tej pory mieliśmy do czynienia z takim pustym gadaniem.