We wtorek Teresa Sobol, szefowa iwienieckiej placówki ZPB wierna walczącym o niezależność władzom organizacji, otrzymała od Siemaszki „ultimatum”. W napisanym po rosyjsku (prezes rządowego ZPB nie zna języka polskiego) liście Siemaszko poinformował polską działaczkę, że w ciągu tygodnia ma ona przekazać klucze od Domu Polskiego oraz cały sprzęt i dokumentację placówki Stanisławowi Buraczewskiemu.

To właśnie Buraczewski, kierujący iwienieckim domem kultury, jest – zdaniem Siemaszki – jedynym legalnym reprezentantem polskiej społeczności w Iwieńcu. Dwa tygodnie temu Siemaszki nie wpuszczono na konferencję sprawozdawczo-wyborczą, która poparła Teresę Sobol. Wówczas posłuszny władzom prezes przeprowadził alternatywne wybory szefa iwienieckiego oddziału. Wzięła w nich udział publiczność zgromadzona na koncercie białoruskiego zespołu folklorystycznego Biesiada. Prezes Buraczewski od momentu wcielenia się w nową rolę nie próbował kontaktować się z wieloletnią kierowniczką Domu Polskiego ani nie odwiedził placówki powierzonej mu przez Siemaszkę i publiczność Biesiady.

Nie przeszkodziło to prezesowi ZPB w straszeniu niepokornej działaczki sądem. Zdaniem Siemaszki sąd nie tylko wyda nakaz jej eksmisji z Domu Polskiego, lecz także obciąży ją kosztami strat poniesionych przez ZPB w wyniku jej nieposłuszeństwa. Termin spełnienia przez Teresę Sobol warunków ultimatum, jeśli wierzyć dacie widniejącej na dokumencie (został podpisany 26 stycznia), wygasł tego samego dnia, w którym go otrzymała, czyli we wtorek.

Z informacji „Rz” wynika jednak, że do wczorajszego wieczoru żaden reprezentant Siemaszki nie zgłosił się do Teresy Sobol po klucze od Domu. – Dla koncertowego prezesa Buraczewskiego nie jest na pewno tajemnicą, że w Domu Polskim trwają całodobowe dyżury działaczy organizacji gotowych do obrony Domu przed samozwańczymi gospodarzami – tłumaczy „Rz” Igor Bancer, rzecznik niezależnego od władz w Mińsku Związku Polaków.

Polski działacz przekonuje, że każda próba wtargnięcia na teren placówki osób postronnych wywoła „pospolite ruszenie” setek członków organizacji z całej Białorusi, gotowych w każdej chwili przybyć do Iwieńca, by bronić Domu. Zrobili to już raz 20 stycznia, kiedy wypędzili z niego marionetkowego prezesa ZPB, zarzucając mu nieznajomość języka polskiego.